Rozdział II – Prana

Swami Wiwekananda – Radźa-joga

Pranajama (prāṇāyāma) nie polega bynajmniej, jak często ludzie sądzą, na oddychaniu; wdychanie powietrza, jeżeli nawet ma w tym jakiś udział, to jednak nie gra wielkiej roli. Ćwiczenia oddychania są tylko częścią działań, za pomocą których dochodzimy do prawdziwej pranajamy, a jest nią właśnie prana.

Według filozofii indyjskiej cały wszechświat składa się z dwóch substancji. Jedną jest ākāśa; jest to istność wszechobecna, przenikająca wszystko. Wszystko ukształtowane, wszystko będące wytworem, łączenie w formę, pochodzi z owej akaśi. To akaśa staje się powietrzem, staje się cieczami i ciałami stałymi; akaśa staje się słońcem, ziemią, księżycem, gwiazdami, kometami; akaśa staje się ciałami ludzi, zwierząt, roślin, wszystkimi formami widzialnymi, wszystkim dostępnym poznaniu zmysłami, wszystkim istniejącym. Nie może być postrzegana wprost, jest tak subtelna, że wymyka się postrzeganiu zwykłemu; można postrzegać dopiero formy rzeczy powstałych z jej zagęszczenia. Na początku dnia stworzenia nie istnieje nic innego, tylko akaśa. Przy zakończeniu cyklu przejawienia świata stworzonego wszystko – ciała stałe, płynne i gazowe, roztapiają się w akaśi, a następne stworzenie z niej znowu powstanie.

Jakaż siła kształtuje wszechświat z akaśi? Jest to siła prany. Akaśa jest substancją, a prana jest siłą, energią tak samo wszechobecną i nieskończoną, istniejącą w całym wszechświecie. Na początku i na końcu cyklu przejawienia wszystko staje się akaśą, a wszystkie siły działające we wszechświecie roztapiają się w pranę; w następnym cyklu z prany wyłania się wszystko, co nazywamy energią, siłą.

Prana przejawia się jako ruch, grawitacja, magnetyzm. Prana przejawia się w działaniach ciała, jako prądy nerwowe, jako myśl – siła. Począwszy od myśli, aż do siły fizycznej najprostszej, wszystko jest jedynie przejawami prany. Całość wszystkich sił, mentalnych i fizycznych, istniejących we wszechświecie, a sprowadzonych do ich stanu początkowego, nazywamy praną.

Kiedy nie istniała żadna rzecz, ani nic,
Kiedy ciemności pokryte były ciemnościami,
Co istniało wtedy? – Istniała akaśa „bezruchu”.

Ruch fizyczny prany był powstrzymywany, ale prana mimo wszystko istniała. Przy zakończeniu cyklu energie czynne teraz we wszechświecie uspokajają się i przechodzą w stan potencjalny. Na początku cyklu następnego budzą się, uderzają na akaśę i wyłaniają z niej różne postacie. W miarę przemian i różnicowania się akaśy, zmienia się i różnicuje prana i staje się wszystkimi istniejącymi we wszechświecie przejawami energii. Przez słowo pranajama należy rozumieć poznawanie prany i nauczenie się władania nią.

Otwiera to nam drogę ku zdobyciu mocy nieomal nieograniczonej. Przypuśćmy, że ktoś z ludzi zna doskonale pranę i umie nią kierować – czy mogłoby na ziemi oprzeć się coś jego mocy? Byłby w mocy poruszyć z orbit słońce i gwiazdy, kierować ruchem wszystkich ciał we wszechświecie, od atomów do największych galaktyk, ponieważ byłby władcą prany.

Takie jest działanie pranajamy i to ona daje. Kiedy jogin dojdzie do doskonałości, nic w naturze nie wymknie się spod jego władzy. Jeżeliby rozkazał bogom lub duszom zmarłych stawić się przed sobą – zjawią się na to wezwanie. Wszystkie siły przyrody byłyby mu posłuszne niewolniczo.

Ludzie nieświadomi tych rzeczy, widząc czyny jogina nazywają je cudami.

Szczególną cechą umysłowości hinduskiej jest poszukiwanie najdalszego z możliwych uogólnienia, a pozostawianie szczegółów na później. Wtedy stawiają pytanie: „Co jest Tym, czego poznanie da nam poznanie wszystkiego?”

Wszyscy filozofowie we wszystkich księgach kiedykolwiek napisanych starają się zawsze znaleźć To, czego poznanie da nam wiedzę uniwersalną. Kto by chciał poznać wszechświat cząstka za cząstką, po kawałku, musiałby badać wszystkie ziarnka piasku przez nieskończoność czasu i nie doszedłby nigdy do końca.

Jakże więc można zdobyć to poznanie? Czy człowiek może zrozumieć wszystko, poznając szczegóły? Jogini mówią, że w przejawieniach poszczególnych zawarte jest to, co jest ogólne. Poza wszystkimi ideami oddzielnymi jest zasada ogólna, abstrakt. Uchwyćcie, pojmijcie ją, a posiądziecie wszystko.

Tak samo jak Wedy uogólniły wszechświat w jedną Istność Absolutną Jedyną, jak ten, kto pojął tę Istność, pojął wszechświat – tak samo również wszystkie siły zostały uogólnione w ową pranę. Ten więc, kto opanuje pranę, uchwyci wszystkie siły wszechświata: psychiczne (materialne) i fizyczne. Kto opanował pranę, ten włada własnym umysłem i wszystkimi umysłami istniejącymi. Kto opanował pranę, włada własnym ciałem i wszystkimi ciałami istniejącymi, ponieważ prana jest ogólnym przejawieniem sił.

Jedynym celem pranajamy jest zdobycie sposobu władania praną. Wszystkie ćwiczenia i wszystkie praktyki służą temu właśnie i niczemu innemu.

Każdy musi zaczynać od najbliższego otoczenia. Najbliższe jest nasze własne ciało, bliższe niż cokolwiek innego dookoła i w całym wszechświecie, a nasz umysł jest najbliższy, niż którykolwiek inny. Prana ożywiająca nasze ciało i nasz umysł jest najbliższą cząstką prany całego wszechświata. Maleńka fala prany, będąca naszymi własnymi energiami, jest najbliższa ze wszystkich fal w nieskończonym oceanie prany. Dopiero, kiedy uda się nam dojść do kierowania tą maleńką falą, możemy mieć nadzieję, że osiągniemy mistrzostwo władania całością prany. Jogin, osiągający to, dochodzi do doskonałości; nie podlega już działaniu żadnej mocy, staje się niemal wszechmocny, niemal wszechwiedzący.

We wszystkich krajach są sekty usiłujące posługiwać się praną. Tutaj, w USA, są uprawiający ducholecznictwo (mind healers, faith healers), spirytualiści, praktykujący „wiedzę chrześcijańską”, hipnotyzerzy, itd. Każda z tych grup ożywiona jest pragnieniem opanowania prany, chociażby jej twórcy i członkowie nie zdawali sobie z tego sprawy. Po przesianiu wszystkich ich teorii znajdujemy w każdym z nich to samo. Wszystkie te sekty posługują się jedną i tą samą siłą, ale o tym nie wiedzą. Twórcy ich odkryli przypadkowo siłę i następcy posługują się nią nieświadomie, bez znajomości jej natury; ale jest to w rzeczywistości ta sama siła, którą włada jogin, siła pochodząca z prany.

Prana jest tą siłą życiową obecną w każdej istocie. Myśl jest najsubtelniejszym i najwyższym przejawem prany. Jednakże myśl nie jest wszystkim. Jest również to, co nazywamy instynktem, czyli myśl nieświadoma, zewnętrzna sfera działania. Kiedy ukłuje nas komar, ręka uderza w to miejsce odruchowo, instynktownie. Jest to sposób wyrażenia myśli. Wszystkie odruchy ciała należą do tej sfery myśli. Jest inna sfera myśli – świadoma: rozumuję, sądzę, myślę, rozważam za i przeciw. I to jeszcze nie wszystko – wiemy, że rozum ma swe granice, poza które nie może wykroczyć. Zakres jego działania jest w rzeczywistości bardzo wąski, ścieśniony. W obręb tego zakresu przenikają, jak komety, różne wrażenia. Jest pewne dla nas, że zjawiają się one z zewnątrz, chociaż nasz rozum nie może wydostać się z kręgu. Przyczyny zjawisk wdzierających się w zamknięty krąg, położone są poza jego granicami. A więc umysł istnieje w sferze jeszcze wyższej, nadświadomości. Kiedy umysł dojdzie do stanu nazywanego samādhi, koncentracji doskonałej, nadświadomości[4] – wówczas wydostaje się poza granice rozumu i staje tam wobec rzeczywistości, której ani instynkt, ani najszerszy rozum nigdy nie zdołają pojąć.

Władanie subtelnymi siłami ciała, różnymi przejawami prany – jeżeli posługuje się nimi człowiek doświadczony i świadomy rzeczy – pobudza umysł do zrywu, pomaga mu wznieść się do ponadświadomości, aby działał z tej sfery wyższej.

Istnieje we wszechświecie substancja ciągła, obecna we wszystkich sferach bytu[5]. Fizycznie wszechświat jest jeden: nie ma różnicy między słońcem a wami. Uczony udowodni wam, że teoria odwrotna byłaby fikcją. Nie ma różnicy istotnej między tym stołem i mną: stół jest cząstką w ogólnej masie materii, a ja jestem też cząstką, chociaż inną. Każda forma jest wirem w nieskończonym oceanie materii, a żadna z tych form nie jest stała. Jest to jak podczas gwałtownej burzy morskiej: miliony grzywaczy pojawiają się, woda w nich wznosi się na sekundy, potem opada ustępując innym, które znowu się wznoszą. Podobnie cały wszechświat jest masą materii, nieustannie zmieniającą się, której wszystkie formy istnienia są przemijającymi wirami. Cząstka materii wciągnięta w wir formy, będącej np. ciałem ludzkim, utrzymuje się w tym kształcie przez pewien czas, przemienia się, masa jej przechodzi w inny wir, tworzący, np. ciało zwierzęcia, z tego dalej do jeszcze innych form. Jest to przemiana ciągła, nieustanna. Nie ma wcale ciał, które byłyby niezmienne. To, co nazywamy słowami „moje ciało”, „twoje ciało” istnieje tylko w słowach. W ogromnej jednej masie materii, jedna forma, jeden punkt nazywa się księżycem, inny słońcem, jeszcze inny człowiekiem, inny ziemią, inny planetą, a inny kamieniem. Nic z tego nie jest stałe – wszystko się zmienia. Materia wiecznie skupia się i rozpada.

Tak samo jest z umysłem. Podstawą materii jest eter. Kiedy działanie prany (na akaśę) jest najsubtelniejsze – wówczas ten sam eter wprawiony w stan falowania najsubtelniejszego, jest podłożem umysłu, a stanowi jeszcze masę zachowującą swą ciągłość. Jeżeli byście zdołali dojść do tego stanu subtelnego falowania, ujrzelibyście i odczulibyście cały wszechświat jako olbrzymią zbiorowość tych subtelnych wibracji, falowań. Zdarza się, że niektóre środki farmaceutyczne wtrącają człowieka w ów stan przy zachowaniu wrażliwości zmysłowej i pełni świadomości.

Humprey Davy (chemik, wynalazca górniczej lampy bezpieczeństwa), kiedy podczas wykładu wchłonął przypadkowo sporą dawkę tzw. gazu rozweselającego, znieruchomiał, zaniemówił zdziwiony i potem wypowiedział twierdzenie, że cały wszechświat dookoła jest złożony z idei. Na chwilę przestał odbierać wszystkie przejawienia wibracji (fal) mniej subtelnych, ujmował wtedy tylko wibracje subtelniejsze (fale o najwyższej częstotliwości), które nazwał ideami. Wszystko wtedy stało się dla niego myślą, cały wszechświat stał się oceanem myśli, on sam i wszyscy otaczający stali się małymi wirami myśli.

Tak więc nawet we wszechświecie myśli stwierdzamy jednię; wreszcie, kiedy docieramy do Ja, przekonujemy się, że to Ja może być tylko Jedno. Poza grubszymi i subtelniejszymi wibracjami materii, poza ruchem, jest tylko Jednia. Nawet w ruchu widzialnym jest Jednia. Są to fakty nie do zaprzeczenia.

Fizyka nowoczesna (XIX w.) wykazała również, że suma wszystkich energii we wszechświecie jest wielkością stałą. Stwierdzono też, że cała ta energia może występować w dwóch stanach: jako różne rodzaje sił, następnie znowu powraca do stanu spokoju, aby później ponownie przejawiać się w działaniu. I tak przez wieczność całą zwija się i rozwija. Opanowanie i władanie ową praną jest to właśnie pranajama.

Przejawem najbardziej namacalnym działania prany w ciele ludzkim jest ruch płuc (klatki piersiowej). Kiedy ruch ten ustaje, wszystkie inne przejawy siły w ciele również natychmiast ustają. Są jednak ludzie umiejący wyćwiczyć się tak, że ciało ich będzie żyło, kiedy ruch ten ustanie. Są ludzie, którzy mogą pozostawać bez oddychania przez szereg dni, zakopani, i będą nadal żyli.

Ażeby dojść do subtelnego, musimy posługiwać się prostszym, mniej subtelnym. Postępując tak, dojdziemy powoli do tego, co jest najsubtelniejsze i osiągniemy cel. Pranajama oznacza w istocie kierowanie ruchem klatki piersiowej, a więc ruchem połączonym z oddychaniem. Nie ono wywołuje ten ruch, lecz odwrotnie – ruch ten ssie powietrze jak pompa. Prana uruchamia klatkę piersiową i ruch ten wciąga powietrze do płuc. Pranajama nie jest więc oddychaniem, lecz władaniem siłą mięśni, która porusza płuca. Ta siła dostarczana mięśniom za pośrednictwem nerwów i przekazywana płucom wprawianym w ruch, jest właśnie praną, którą uczymy się kierować przez ćwiczenie się w pranajamie.

Kiedy tę pranę opanowujemy, stwierdzamy, że wszystkie inne przejawy prany w ciele można również opanować stopniowo. Znam osobiście ludzi, którzy doszli do władania niemal wszystkimi mięśniami ciała. Czyż jest w tym coś niemożliwego? Jeżeli mogę władać niektórymi mięśniami, dlaczegóż bym nie mógł opanować wszystkich innych mięśni, wszystkich swych nerwów? Utraciliśmy zdolność władania nimi i ruch ich stał się automatyczny. Nie umiemy ruszać uszami, ale zwierzęta ruszają; a nie umiemy, bo nie ćwiczymy się w tym. Wiemy jednak, że ruch, niejako uśpiony, można rozbudzić na nowo i że będzie się powtarzał. Po wielu pracowitych ćwiczeniach można odzyskać zdolność wykonywania ruchów z dawien dawna zapomnianych. Nie jest to bynajmniej niemożliwością, lecz przeciwnie, jest bardzo prawdopodobne, że doszlibyśmy do całkowitego władania wszystkimi częściami ciała. Jogin osiąga to przez pranajamę.

Niektórzy z was być może czytali w książkach angielskich, że podczas ćwiczeń pranajamy, kiedy wdycha się powietrze, trzeba napełnić praną całe ciało. W tekstach przekładów angielskich słowo prana przetłumaczono na breath – wdech; jest to błąd tłumacza! Każda część ciała może być napełniana praną (ale nie wdechem), tą siłą życiową; kiedy nauczycie się tego, będziecie władali całym ciałem. Można wtedy opanować każdą chorobę i każde cierpienie odczuwane w ciele; nabywa się nawet mocy rozciągnięcia tego na ciała innych.

Wszystko jest „zaraźliwe” na świecie, zarówno dobre, jak złe. Kiedy ciało wasze jest w stanie pewnego napięcia, ma skłonność wywołania takiego napięcia w innym. Jeżeli jesteście silni i zdrowi, osoby z otoczenia wykazują również skłonność do wzrostu sił i zdrowia, ale gdy jesteście chorzy i słabi, bliscy wasi zagrożeni są tym samym.

Kiedy człowiek chce wyleczyć innego, pierwszym pragnieniem jego jest przekazanie tamtemu swego zdrowia. Jest to pierwotna forma sztuki leczenia. Świadomie lub nieświadomie można przekazać swe zdrowie. Człowiek dobrze zbudowany i silny żyjący ze słabowitym, udziela mu trochę swych sił, świadomie lub bezwiednie. Kiedy się to czyni umyślnie, wynik jest lepszy i szybszy. Zdarza się też, że człowiek mający niewiele sił obdarzy zdrowiem innego. W takim przypadku obdarzający lepiej władał swą praną i zdołał ją na pewien czas wzmóc, doprowadzić do wyższego stanu wibracji i przekazać innej osobie.

Znane są przypadki takiego przekazywania na odległość; ale w rzeczywistości nie istnieje odległość w znaczeniu przerwy w ciągłości. Jakie ma być oddalenie, aby oznaczało przerwę w ciągłości? Czy jest taka przerwa między wami, a słońcem? Wszystko jest masą ciągłą materii, w której słońce jest jedną częścią, wy zaś inną. Czy są odstępy między różnymi częściami jednej rzeki? Czemuż by więc jakakolwiek siła nie mogła zmieniać miejsca?

Niektóre przypadki uleczenia na odległość są stwierdzone. Prana może przesłać swe ładunki na bardzo wielkie odległości; ale na jeden przypadek prawdziwy stwierdza się setki mistyfikacji. Postępowanie przy leczeniu nie jest takie łatwe, jak to sobie niektórzy wyobrażają. Po przyjrzeniu się najpospolitszym sposobom w tego rodzaju lecznictwie zauważycie, że praktykujący stara się wzmóc naturalne siły zdrowia w ciele ludzkim. Allopata zapisuje chorym lekarstwa, homeopata czyniąc to samo uzyskuje, być może, lepsze skutki, bo nie wtrąca się zanadto i pozostawia działanie naturze. Uzdrawiający przez wiarę uzyskuje jeszcze więcej uleczeń, ponieważ działa siłą swej psychiki i budzi, przez wiarę, pranę znieruchomiałą w ciele chorego.

Uzdrawiający przez wiarę popełniają stale ten sam błąd – jakoby to bezpośrednio sama wiara leczyła chorych. Wiara nie jest jedynym czynnikiem. Są choroby, w których najgorszym objawem bywa to, że chory w żaden sposób nie chce uwierzyć, iż jest dotknięty chorobą; taka olbrzymia pewność jest sama symptomem choroby i zapowiedzią bliskiego końca. W takich przypadkach zasada, że wiara wystarcza do uleczenia, nie znajduje potwierdzenia. Gdyby sama wiara uzdrawiała, i tacy chorzy wyzdrowieliby.

Prawdziwe uzdrowienie dokonuje się przez działanie prany. Człowiek czysty, władający praną, może wprawić ją w stan wibracji, umożliwiający przesłanie jej innej osobie i wywołania w niej podobnego stanu wibracji (fal prany). Stwierdzamy to w życiu codziennym. Przemawiam do was; co wtedy czynię? Wprawiam umysł w pewien stan wibracji, a im lepiej to czynię, tym bardziej będziecie przejęci tym, co mówię. Wiecie wszyscy, że w dniach, kiedy jestem ożywiony i pełen entuzjazmu, słuchacie z przyjemnością mojej gawędy, natomiast zainteresowanie wasze słabnie, kiedy mówię z mniejszym zapałem.

Ludzie olbrzymiej woli, którzy wstrząsnęli światem, mogli wprawiać swą pranę w stan wyższej wibracji z taką siłą i mocą, że fale prany ujarzmiły innych na pewien czas. Przyciągało to do nich tysiące istot ludzkich, a połowa świata myślała odbiciem ich myśli. Wielcy prorocy władali przedziwnie praną i to im dawało zniewalającą siłę woli. Doprowadzali swą pranę do stanu najwyższej aktywności, a to im dawało moc rządzenia światem.

Wszystkie przejawy mocy z tego pochodzą źródła. Sprawcy ich mogą o tym nie wiedzieć, lecz jest to jedyne wyjaśnienie.

Niekiedy w ciele waszym cały zapas prany zwraca się mniej lub więcej do jednego punktu; równowaga zostaje zachwiana. Przy utracie równowagi prany powstaje zjawisko, które nazywamy chorobą. Kiedy usuwa się nadmiar prany, bądź też zasila się nią miejsce, gdzie jej zabrakło, następuje uleczenie. Pranajama jest również umiejętnością zdawania sobie sprawy z niedoboru albo nadmiaru prany w określonej części ciała. Wrażliwość tak się wyczula, że umysł poznaje sygnały o braku prany, np. w palcu małym ręki lub dużym u nogi, i umie temu zaradzić.

Oto niektóre z zadań, spełnionych przez pranajamę. Trzeba się ich uczyć stopniowo i powoli.

Jak z powyższego widzimy, cała radźa-joga ma na celu opanowanie prany i kierowanie nią w różnych sferach. Człowiek, który skupił swe energie, staje się mistrzem prany w swym ciele. Kiedy przystępujemy do medytacji, jest to również skupienie prany.

Na oceanie wznoszą się wielkie fale, wysokie jak wzgórza. Są również mniejsze, coraz niższe, aż do maleńkich, wreszcie piany i krople; ale wszystkich rodzicem jest nieskończoność oceanu. Kropla jest jednym krańcem form oceanu, fala drugim. Tak samo ludzie: jeden może być olbrzymem, inny maleńką kropelką, lecz obaj są w łonie nieskończonego oceanu energii, wspólnego dziedzictwa wszystkich istot stworzonych.

Gdzie tylko przejawia się życie, podstawą jego jest wielki zasób nieskończonej energii. Forma pojawiająca się jako mech lub porost i korzystająca nieustannie z tego źródła niewyczerpalnej energii, przekształca się z wolna i z czasem staje się wyższą rośliną, zwierzęciem, potem człowiekiem, wreszcie bogiem. Dochodzi do tego po milionach stuleci; ale czymże jest czas? Przyspieszenie prędkości, żwawsza walka umożliwia nam przebycie otchłani czasu. Terminy dalekie można, według joginów, przybliżyć przez intensywność działania. Człowiek ma do wyboru – albo czerpać powoli energię z jej nieskończonych zasobów we wszechświecie, a wtedy dojdzie, być może, po stu tysiącach lat do poziomu niebianina (deva), po pięciuset tysiącach jeszcze wyżej, a doskonałość osiągnie, być może, po pięciu milionach lat; – albo też przyspieszyć swój rozwój, a wtedy nakład czasu będzie o wiele mniejszy. Czemu nie dałoby się osiągnąć doskonałości przy wielkim poświęceniu na to sił w ciągu sześciu miesięcy lub sześciu lat?

Wiemy, że wszystkie istoty dojdą ostatecznie do tego celu, ale kto z nas zechce czekać na to tyle milionów stuleci? Dlaczego nie mamy starać się o to teraz zaraz, w tym ciele, w obecnej postaci ludzkiej? Czemu mielibyśmy nie zdobyć teraz tego poznania, tej mocy nieskończonej?

Ideałem jogina, całej nauki jogi, jest nauczanie ludzi przez wskazywanie im sposobów głębszego i szybszego nabywania doświadczeń, jak można skrócić czas dojścia do doskonałości bez powolnego, ociężałego posuwania się i oczekiwania, aż cała rasa ludzka stanie się doskonałą. Spójrzcie na wielkich proroków, na wielkich świętych, na wszystkich wielkich zwiastunów, cóż oni czynili? W jednym istnieniu ludzkim mieścili życie całej ludzkości, w ciągu lat jednego życia przebywali wszystek ogrom czasu, potrzebny do osiągnięcia doskonałości.

W ciągu jednego życia dochodzili do celu, bo nie myśleli o niczym innym, ani przez chwilę nie ożywiała ich inna idea, toteż droga ich okazała się krótka.

Koncentracja jest to wzmocnienie (intensyfikacja) zdolności wchłaniania, przekształcania się i skrócenia przez to terminów. Radźa-joga jest nauką wskazującą sposoby nabywania zdolności koncentracji, skupiania się.

Jaki związek może zachodzić między pranajamą i spirytyzmem? Spirytyzm jest również przejawem pranajamy. Jeżeli jest prawdą, że istnieją duchy zmarłych, ale że nie możemy ich widzieć, jest bardzo możliwe, że dokoła nas są ich setki i miliony, ale nie możemy ich ani widzieć, ani odczuć, ani dotykać. Być może przechodzimy wciąż przez ich ciała, my dla nich niewidzialni i niezauważeni. Jest to obwód w obwodzie, wszechświaty jeden w drugim. Mamy pięć zmysłów przystosowanych do określonych długości i częstotliwości fal prany. Wszystkie istoty przebywające w tym wycinku świata mogą się wzajemnie widzieć, ale jeżeli są istoty przystosowane do wyższych falowań prany, nie będą dostrzegane z naszej sfery. Możemy zmienić długość fali światła, aż stanie się ono niewidzialne, ale są zapewne oczy, które będą je widziały jeszcze po takiej zmianie, podobnie jak w bardzo słabym świetle z widzialnego zakresu fal widzą wszystko dokoła koty i sowy. Nasz zakres widzenia ograniczony jest do niewielkiego odcinka na skali drgań prany.

Weźmy jako przykład atmosferę. Najgęstsze są warstwy przy ziemi, wyższe stają się coraz rzadsze. W oceanie ciśnienie wody wzrasta wraz z głębokością, toteż zwierzęta głębinowe nie mogą wynurzać się na powierzchnię, bo uległyby rozerwaniu przez własne ciśnienie wewnętrzne.

Wyobraźmy sobie wszechświat jako ocean eteru, złożony z nawarstwienia sfer o różnych drganiach, wywołanych przez działanie prany. Daleko od środka drgania te są powolne, im bliżej centrum, tym staja się szybsze; jeden zakres drgań tworzy sferę. Przypuśćmy, że wszystkie te gamy drgań (wibracji) są podzielone na odcinki: tyle a tyle milionów kilometrów obejmuje jedna sfera, inna wielkość – następna, itd. Jest prawdopodobne, że mieszkańcy jednej sfery będą dostrzegali jedni drugich, ale nie zobaczą żyjących „na innej fali”. Jednakże podobnie jak poszerzamy zasięg swego postrzegania za pomocą mikroskopów i teleskopów, tak też za pomocą jogi możemy wprawić się w stan drgań odmiennych od naszych, „przejść na falę” innej sfery, a to nam pozwoli widzieć, co się tam dzieje. Przypuśćmy, że sala, w której przemawiam jest zapełniona istotami dla nas niewidzialnymi. Inna jest częstotliwość drgań ich prany, odmienna od naszej. Przypuśćmy dalej, że ich jest częstsza, a nasza powolniejsza. Prana jest ich substancją, tak samo jak nasza. I my, i te istoty jesteśmy częścią tego samego oceanu prany, a różnimy się tylko częstotliwością drgań. Jeżeli uda mi się przejść na ich częstotliwość, nasza sfera zniknie dla mnie natychmiast; przestanę widzieć nas, a ujrzę ich.

Niektórzy spośród was wiedzą zapewne, że jest to prawda. Słowo samadhi oznacza w jodze działanie doprowadzające umysł do wyższego stanu drgań. Wszystkie te stany wyższych drgań, ponadświadomości umysłu, nazywane są zbiorczo jednym słowem samadhi. Początkowe stopnie samadhi umożliwiają widzenie istot w innych sferach. W samadhi najwyższym poznajemy Rzeczywistość – substancję, z której są utworzone wszystkie sfery różnych istot. Poznając jedną taką grudkę gliny, poznajemy całość gliny, z której powstaje wszechświat.

Widzimy więc, że pranajama zawiera wszystko, co może być prawdziwego w spirytyzmie. Możecie również przekonać się, że gdziekolwiek jakaś sekta czy grupa ludzi stara się odkryć coś tajemniczego, ukrytego (okultnego), wówczas działania podejmowane przy tym będą w istocie swej jogą, usiłowaniem opanowania prany. Przekonacie się, że wszelkie niezwykłe zjawiska mocy są przejawieniami działania prany. W obręb pranajamy można włączyć nawet fizykę. Co porusza parowóz? Prana za pośrednictwem pary. Czym są zjawiska elektryczności, jak nie praną? Czym są nauki stosowane, oparte na fizyce? Jest to nauka pranajamy posługująca się środkami zewnętrznymi. Pranę przejawiającą się jako moc psychiczna (mentalna) można opanować i władać nią tylko za pomocą środków psychicznych.

Część pranajamy, zmierzająca do opanowania fizycznych przejawień prany za pomocą środków fizycznych, są to nauki z dziedziny fizyki i chemii.

Część pranajamy, mająca na celu władanie psychicznymi (mentalnymi) przejawieniami prany i posługująca się przy tym środkami psychicznymi, nazywa się radźa-jogą.


[4] Autor, świetny popularyzator, popełnił tu – zapewne licząc się ze słuchaczami – pewien dość daleko idący kompromis. Mianowicie mówił o działaniu umysłu w sferze nadświadomości. Jest to chyba pośpiech w wykładzie, bo wszak Wiwekananda doskonale znał określenie intelektu jako „zabójcy Rzeczywistego”, który musi ustąpić, żeby świadomość (a nie umysł) uwolniona od myślenia przedostała się do świata przyczyn (w stanie samadhi). Potrzebne jest rozróżnienie świadomości od umysłu, który jest narzędziem świadomości, odrzucanym przed wejściem w świat wielowymiarowy.
[5] Autor ma tu na myśli i używa dalej pojęcia eter, przyjmowanego jeszcze w latach tych wykładów, lecz wyrugowanego wkrótce z fizyki. Należy więc przyjąć to w tym miejscu jako pojęcie wzięte z filozofii indyjskiej.

Dodaj komentarz