Bóg we wszystkim

Swami Wiwekananda

Odczyt wygłoszony w Londynie 27 października 1896r.

Dowiedzieliśmy się, czemu tak się dzieje, że większa część naszego życia musi być pełna goryczy i niedoli, chociaż byśmy najbardziej starali się temu zapobiec; wiemy, dlaczego w praktyce osacza nas zło niemal nieograniczone. Walczymy z tym nieustannie, mimo to wszystko pozostaje prawie bez zmian. Im więcej wynajdujemy sposobów i środków poprawy, tym gorzej wikłamy się sami w zło coraz subtelniejsze.

Wszystkie religie doradzają nam trzymanie się wiary w Boga jako jedynego sposobu wydostania się z nieszczęść. Wszystkie religie mówią, że – jeżeli przyjmiemy świat taki, jaki jest – a większość ludzi praktycznych to nam doradza, przypadnie nam w udziale samo zło. Wszystkie one zapewniają przy tym, że istnieje coś poza tym światem. Życie zmysłowe w świecie materialnym nie jest wszystkim, ono jest zaledwie cząstką życia, bardzo powierzchowną. Poza tym i powyżej jest Nieskończoność, w której nie ma zła. Niektórzy nazywają To Bogiem, inni Allachem, inni Jehową i tak dalej. Wedantyści nazywają To Brahmanem.

Przy powierzchownym braniu tych wskazań religii można by przypuszczać, że najlepiej byłoby skończyć z życiem. Pytanie: „Jak oczyścić życie ze zła?” trafia na odpowiedź: „Zrzec się życia”. Przypomina to bajeczkę o niedźwiedziej przysłudze zabijania muchy na głowie przyjaciela uderzeniem ciężkiego głazu. Życie jest pełne zła, świat jest pełen zła; nie zaprzeczy temu nikt, kto żył dość długo.

Jakie wyjście wskazują nam wszystkie religie? Że ten świat nie jest niczym, natomiast poza nim jest coś bardzo rzeczywistego. Wygląda to tak, jakby zalecone lekarstwo miało wszystko unicestwić. Czy wobec tego może to być lekarstwem? Czy w ogóle nie ma już ratunku?

Wedanta mówi, że wszystko, co twierdzą religie, jest prawdziwe, ale trzeba to rozumieć odpowiednio. Religie nie podają tych twierdzeń w jasnej formie, toteż są one często źle rozumiane. Potrzebne nam jest bardzo pojmowanie głową i sercem. Dziedzina serca jest zaprawdę wielka; jest źródłem wielkich natchnień życia. Wolałbym stokroć poprzestać na odrobinie serca, a nie mieć wcale rozumu, niż być jedynie rozumnym bez serca. Kto ma serce, ten może żyć i czynić postępy, nieczuły mózgowiec zamrze w oschłości. Ale wiemy też, że kto kieruje się wyłącznie sercem, ten musi wiele cierpieć, ponieważ podatny jest na zderzanie się z rafami przeciwieństw. Potrzebna jest więc nam kombinacja serca z głową. Wcale nie chcę rzec przez to, żeby człowiek miał zrzec się głosu serca na korzyść głowy lub na odwrót; każdy powinien rozporządzać nieograniczonym zasobem współczucia i jednocześnie niezacieśnionym rozumem, śmiało sięgającym w nieskończoność.

Czy jest kres pragnień naszych na tym świecie? Czyż świat nie jest nieskończony? Dość jest miejsca na nieograniczoną wielkość współczucia, będzie go też zawsze dość na nieograniczone ilości kultury i rozumu. Niechaj przejawiają się łącznie bez ograniczeń, niechaj rozwijają się razem i płyną – jeżeli można tak to nazwać – wspólnym nurtem.

Większość religii rozumie to, ale – jak się zdaje – wszystkie popełniają ten sam błąd: dają się ponosić sercu, prądowi uczucia. Zło jest na tym świecie, zrzeczcie się świata: oto wielkie pouczenie i bez wątpienia wielkie pouczenie. Zrzeczcie się świata… Należy dodać, że – aby poznać prawdę – każdy z nas powinien zrzec się błędu. Trzeba dodać, że – aby posiąść dobro – każdy z nas powinien wyrzec się zła. Trzeba dodać, że – aby posiąść życie – każdy z nas powinien wyrzec się tego, co jest śmiercią. Cóż nam jednak pozostanie, jeżeli teoria ta radzi wyrzec się zmysłów, takiego życia, jakie znamy? Jeżeli porzucimy je, co nam pozostanie? Zrozumiemy to lepiej, kiedy zagłębimy się (w dalszych wykładach) w filozofię wedanty; teraz pozwalam sobie powiedzieć krótko, że jedynie w wedancie znajdziemy racjonalne rozwiązanie tego zagadnienia. Tutaj mogę nazwać jedynie to, czego naucza i co stara się objaśnić wedanta – deifikację, ubóstwienie świata.

W rzeczywistości wedanta nie zrzeka się świata. Zaprawdę ideał wyrzeczenia się nigdzie nie sięga tak wysoko, jak w naukach wedanty, ale nie jest on tam prostackim zmierzaniem do samobójstwa; w rzeczywistości chodzi o ubóstwienie świata, o zrzeczenie się tej jego strony, którą znamy przez zmysły i która im się ukazuje, oraz poznanie, czym jest świat w rzeczywistości. Ubóstwijcie go – on jest jedynie Bogiem. Pierwsze słowa jednego z najstarszych upaniszadów brzmią: „Wszystko istniejące na tym świecie musi być zasłoną Pana”. Powinniśmy przyjmować wszystko, jako skrywające Samego Boga; nie przez fałszywy optymizm ani przymykając oczy na zło, lecz widzieć rzeczywiście Boga we wszystkim. W taki sposób mamy wyrzec się świata, kiedy zaś zrzeczemy się świata, cóż pozostanie? Bóg. Jak to rozumieć? Wcale to nie znaczy, żeby np. porzucić żonę, lecz żeby widzieć w niej Boga. Zrzec się dzieci – cóż to znaczy? Oczywiście nie porzucenie ich, gdyż byłby to satanizm, a nie religia. Ale – powinniście widzieć Boga i w swych dzieciach. I we wszystkich rzeczach tak samo. W życiu i w śmierci, w radościach i w smutkach Bóg jest jednakowo obecny. Cały świat jest pełny Pana. Otwórzcie oczy i postrzegajcie Go. Tako rzecze wedanta.

Porzućcie obraz świata, jaki wytworzyliście w swym umyśle; podstawą tego tworu było skąpe doświadczenie, mętne rozumowanie i wasza własna słabość. Zrzeczcie się tego. Świat, który pielęgnujemy w sobie od tak dawna, którego trzymamy się kurczowo, jest to fałszywy twór naszej własnej wyobraźni. Zrzeknijcie się tego. Otwórzcie oczy i przekonajcie się, że taki nie istniał nigdy; to było złudzenie, maja. To, co istnieje, jest to Sam Stwórca. To On jest w dziecku, w matce, w ojcu; to On jest w dobrem i w złem, w grzechu i w grzeszniku, w życiu i w śmierci.

Jest to zaprawdę przerażające twierdzenie! Jednakże jest to teza, której wedanta dowodzi, naucza jej i głosi ją. Ale jest to dopiero pierwsze, co ma do powiedzenia.

Unikniemy niedoli w życiu, niebezpieczeństw i nieszczęść, jeżeli nie będziemy pragnęli niczego. Dlaczego jesteśmy nieszczęśliwi? Przyczyną wszystkich cierpień jest pragnienie. Pragnienie czegokolwiek nie spełnia się i odczuwamy to jako ból. Gdyby nie było pragnienia, nie byłoby też cierpienia. Ale te słowa można źle zrozumieć, toteż muszę wyjaśnić, co chcę powiedzieć, gdy mówię o wyzbyciu się pragnień i oswobodzeniu ze smutków i żalu wskutek zawodów. Mury nie mają pragnień, toteż nie cierpią, ale nie posuwają się w rozwoju. Krzesło nie pragnie niczego, ale też pozostaje wciąż tylko krzesłem. W niedoli jest chwała i chwała jest w cierpieniu. Jeżeli wolno się tak wyrazić: zło ma również swą stronę użytkową. Znamy wszyscy lekcję, jaką nam daje nędza. Popełnialiśmy w życiu setki takich czynów, których wolelibyśmy nie popełnić, lecz musimy przyznać, że nauczyły one nas wiele. Przyznaję, że rad jestem, iż popełniłem nieco dobra i wiele zła; że niekiedy działałem wyświadczając ludziom dobro, ale że też popełniłem wiele błędów, bo każdy z nich był dla mnie wielką lekcją. Jaki jestem teraz, jest to rezultat wszystkiego, co uczyniłem i wszystkiego, co przemyślałem. Każdy czyn i każda myśl pociągały za sobą skutki, te zaś w całości swej wyznaczały drogę mego postępu.

Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że pragnienia są złe, ale jak pojmujemy wyrzeczenie się pragnień? Jak życie mogłoby bez nich trwać? Byłoby to zachęcaniem do samobójstwa; zabijcie pragnienia, a zabijecie człowieka wraz z nimi.

Oto rozwiązanie: wcale nie chodzi o to, żebyście nic nie posiadali, ani rzeczy niezbędnych, ani niczego ponad to; posiadajcie wszystko potrzebne wam i jeszcze więcej, ale poznajcie prawdę i pojmijcie ją dobrze. Bogactwa nie należą do nikogo. Nie żywcie w sobie wcale poczucia posiadania, własności. Nie jesteście posiadaczami, ani ja tym bardziej, ani nikt, ponieważ wszystko należy do Stwórcy. Teksty święte, od pierwszego wersetu, mówią, że trzeba widzieć Boga we wszystkim. Bóg jest w bogactwie, z którego korzystacie. On jest w pragnieniu, kiełkującym w waszym umyśle. On jest w rzeczach, nabywanych przez was dla zaspokojenia tych pragnień: jest w waszych szatach, w waszej pięknej siedzibie. Tak oto trzeba myśleć. Wszystko się przemieni, odkąd zaczniecie spoglądać na rzeczy w ten sposób. Jeżeli będziecie czuli obecność Boga we wszystkich swych poruszeniach, w słowach waszych podczas rozmów, w całym swym zachowaniu się, we wszystkim – cała sceneria waszego bytowania ulegnie przemianie i świat nie będzie już dla was padołem łez i cierpień, lecz rajem.

„Królestwo niebieskie jest w was” – powiedział Jezus; to samo mówi wedanta, mówią to wszyscy wielcy mistrzowie. „Kto ma oczy do widzenia, niechaj ujrzy, kto ma uszy do słyszenia, niech usłyszy”. Wedanta stwierdza, że prawda, poszukiwana od tak dawna, jest obecna i zawsze była tuż przy nas. Pogrążeni w niewiedzy, myśleliśmy, że ją zgubiliśmy, toteż wśród skarg i płaczu szukaliśmy jej po świecie, ona zaś była zawsze w naszym własnym sercu. I tylko tam możemy ją znaleźć.

Gdybyśmy pojmowali wyrzeczenie się świata na starą prostacką modłę, sprowadzałoby się ono do takiej postawy: nic nie robić, trwać w bierności jak pień, nie myśleć, niczego nie przedsięwziąć, stać się fatalistą, poddawać się zdarzeniom, ulegać tylko popędom naturalnym i dryfować bezwolnie z miejsca na miejsce. Taki byłby wynik, ale wcale nie ku temu zmierza wskazanie. Trzeba pracować. Cóż wie o pracy większość ludzi miotanych tu i tam przez błędne pragnienia? Co może wiedzieć o pracy człowiek, skłaniany do działania przez własne wrażenia i stany emocjonalne? Ten tylko pracuje, kto nie jest pobudzany przez własne pożądania, kto nie jest wrażliwy na żadne bodźce egoizmu. Ten tylko pracuje, kto nie ma na celu późniejszej korzyści. Ten tylko pracuje, komu praca ta niczego nie przysporzy.

Kto rozkoszuje się pięknym obrazem – czy ten, kto go sprzedaje czy ten, kto go ogląda? Kupiec zajęty jest rachunkami, oblicza zyski ze sprzedaży; mózg jego jest pełen kombinacji. On śledzi młotek licytanta i słucha okrzyków licytujących, pasjonuje go wzrost sum oferowanych. Napawa się pięknem obrazu tylko widz, który tu przyszedł bez zamiaru kupna czy sprzedaży. Podobnie cały wszechświat jest obrazem; kiedy nie będą go przesłaniały pożądania, ludzie będę się rozkoszowali, ale musi zamilknąć zgiełk kupna i sprzedaży, te absurdalne idee posiadania. Kiedy kupcy i nabywcy wreszcie odejdą, świat ukaże swe czyste oblicze wspaniałego pięknego dzieła. Nie słyszałem piękniejszych słów o Bogu, jak te: „On jest Wielkim Poetą, Starożytnym Poetą; cały wszechświat jest Jego poematem, skandowanym w wierszach rymowanych, wyrażanym w błogości bezgranicznej”. Kiedy pozbędziemy się pragnień, tylko i dopiero wtedy ujrzymy ów Wszechświat Boski i będziemy się nim cieszyli. Wtedy wszystkie rzeczy ukażą się nam jako przebóstwione, odkryją nam swą prawdziwą naturę, a wówczas śmiać się będziemy sami z siebie, bo wszelkie biadania i płacze staną się dla nas zabawami dziecięcymi, których jesteśmy tylko widzami.

Toteż wedanta mówi: Spełniajcie swe prace. Poucza nas, jak należy pracować z wyrzeczeniem się świata pozorów i złudzeń. Co przez to należy rozumieć? Widzieć Boga wszędzie. Tak oto trzeba pracować. Miejcie swe ziemskie pragnienia. Chcecie dożyć stu lat? Zachowajcie sobie to pragnienie, ale niechaj będzie to przebóstwione, zamieńcie te lata w raj. Pragnijcie żyć na tej ziemi długo, pożytecznie, szczęśliwie i czynnie. Pracując tak znajdziecie rozwiązanie. Nie ma innego sposobu. Kiedy człowiek nurza się w absurdalnym luksusie światowym powyżej głowy, a nie zna prawdy, wypuszcza zdobycz z rąk i nie zdoła niczego osiągnąć. Jeżeli inny człowiek przeklina świat, odosabnia się w pustelni, umartwia ciało i stopniowo pozbawia się życia skąpiąc sobie pożywienia, jeżeli ze swego serca czyni jałową pustynię unikając wzruszeń, ten staje się oschły, surowy i zaprawdę na błędnej jest drodze. Są to dwojakiego rodzaju błędy wykolejenia się wskutek krańcowości. Obaj tak błądzący poszli złą drogą i nie dojdą do celu.

Toteż Wenadta mówi: Pracujcie, widząc Boga we wszystkim, pamiętając, że On jest wszystkim. Pracujcie bez zaniedbań, traktujcie życie jako sprawę do nasycenia boskością, jak Boga samego, wiedzcie, że to właśnie mamy do uczynienia, że tylko o to powinniśmy się starać. Bóg jest wszędzie. Gdzież moglibyśmy Go szukać? On jest w każdej czynności, w każdej myśli, w każdym uczuciu. Wiedząc o tym powinniśmy pracować; jest to jedyna droga, nie ma innej. Nie staniemy się niewolnikami wytworów naszej pracy. Widzieliśmy, że niedobre pragnienia są przyczyną gnębiącej nas niedoli i wszelkiego zła, ale pragnienia oczyszczone tak przez widzenie we wszystkim boskości, nie sprowadzą na nas nieszczęść. Kto nie poznał tego sekretu, ten musi żyć w świecie satanicznym, dopóki nie odkryje prawdy. Wielu nie podejrzewa wcale, jaką niewyczerpalną kopalnię szczęścia mają w sobie, dokoła siebie, wszędzie; jeszcze jej nie odkryli. A czym jest świat sataniczny? Wedanta mówi: niewiedzą.

Umieramy z pragnienia, siedząc na brzegu najpotężniejszego z nurtów. Umieramy z głodu obok stery żywności. Wszechświat Szczęśliwości jest tutaj, a my go nie odnajdujemy. Jesteśmy w nim ciągle i nigdy go nie rozpoznajemy. Religie starają się odkryć to dla nas. Żarliwe pragnienie znalezienia owego Wszechświata Szczęśliwości przenika wszystkie serca. Wszystkie narody poszukiwały go, jest on jedynym celem religii, ale jako ideał nazywany jest słowami odmiennej mowy w różnych religiach. To właśnie różnice języków stwarzają rozbieżności pozorne; jeden wyraża myśl na swój sposób, inny nieco inaczej, chociaż – być może – każdy z nich chciał powiedzieć najzupełniej to samo, co tamten po swojemu.

Wyłaniają się tu jeszcze inne pytania. Dopóki chodzi o słowa, nie ma trudności. Od lat najmłodszych słyszałem pouczenia, żeby widzieć Boga we wszystkim i wszędzie, aby móc naprawdę korzystać z życia. Ale kiedy wmieszam się w tłum i dostanę kilka ciosów, idea ta wyparuje ze mnie: idę oto ulicą rozmyślając, że Bóg jest we wszystkich ludziach, nagle młody chuligan potrąca mnie i zwala z nóg; zrywam się zaciskając pięści, krew mi uderza do głowy, jestem rozwścieczony; wszystko ulega zapomnieniu, bo oto nie spotkałem Boga, lecz widzę diabła. Od maleńkości uczono nas widzenia Boga we wszystkim; wszystkie religie uczą tego – widzieć Boga we wszystkim i wszędzie. Przypominacie sobie, co powiedział Jezus w Nowym Testamencie? Wszystkich nas uczono tego, ale trudności zaczynają się, kiedy mamy to zastosować w praktyce. Przypominacie sobie zapewne bajkę Ezopa o dumnym jeleniu. Dorosły rogacz przegląda się w wodzie jeziora i mówi do synka: – „Spójrz, jaki jestem wspaniały i silny, jakie mam mięśnie, a jakie nogi do szybkiego biegu”. Nagle z oddali odezwało się szczekanie psów. Jeleń przerażony rzucił się do ucieczki. Kiedy go potem synek zapytał, dlaczego uciekał, jeżeli jest silny, stary jeleń usprawiedliwiał się: – „To prawda, że jestem silnym, ale kiedy psy zaszczekają, cała moja odwaga znika”. – Tak samo jest z nami. Żywimy wielkie idee o ludzkości, czujemy się silni i mężni, zdobywamy się na wielkie postanowienia słowne, ale kiedy odezwie się sfora pokus i nadejdzie godzina próby, zachowujemy się jak ów jeleń z bajki. Skoro tak jest, to po co nauczać takich wskazań? Bo są niezwykle pożyteczne. Dzięki takim pouczeniom wytrwałość doczeka się wreszcie zwycięstwa. Niczego nie zdziała się natychmiast.

„To JA trzeba najpierw zauważyć, potem myśleć o Nim, wreszcie poznawać Je w medytacji”. Byle kto może widzieć niebo. Nawet robak pełzający widzi błękit nieba, ale jakże jest od niego daleko. Tak samo jest z naszym ideałem. Jest bardzo odległy, to wiemy, ale jest nam – to również wiemy – bardzo potrzebny. Przy tym jest nam potrzebny ideał jak najwyższy. Niestety, większość ludzi przechodzi przez życie po omacku, w mrokach smutku nie rozjaśnionych najmniejszym ideałem. Jeżeli człowiek, któremu przyświeca ideał, popełni tysiąc błędów, to – jestem tego pewien – człowiek bez ideałów popełni ich pięćdziesiąt tysięcy. Toteż lepiej jest nie być pozbawionym ideału. I trzeba o nim słyszeć jak najczęściej, ażeby przeniknął w nasze serce, w nasz mózg, w żyły, aż nasyci się tym każda kropla naszej krwi. Ideał ten musi być przedmiotem naszej medytacji. „Z obfitości uczuć serca usta przemawiają” – i ręka również pracuje z obfitości serca.

Myśl jest w nas siłą napędową. Napełnijcie umysł najwznioślejszymi myślami, pozwólcie im odzywać się w was codziennie. Niechaj nie przeminie ani miesiąc bez zwracania się ku nim. Nie przejmujcie się niepowodzeniami; są to zdarzenia normalne; potknięcia urozmaicają i upiększają życie. Czym byłoby życie bez nich? Nie warto byłoby żyć bez walk o zachowanie życia. Gdzież byłaby poezja życia? Nie przejmujcie się walkami i błędami. Nie słyszałem, żeby koń kiedykolwiek skłamał, ale cóż – jest on i pozostanie koniem, a nie człowiekiem. Toteż nie powinny was niepokoić wasze błędy, wasze małe zdrady; powracajcie do swego ideału tysiąc razy, a jeżeli odpadniecie od niego po raz tysiączny i pierwszy, powróćcie jeszcze raz. Ideałem człowieka jest widzieć Boga we wszystkim. Jeżeli nie umiecie widzieć Go we wszystkim, dojrzyjcie Go w jednej rzeczy, w tym, co pokochaliście najwięcej, a potem jeszcze w czymś więcej. I postępujcie tak dalej. Dusza ma przed sobą życie nieskończone. Korzystajcie ze swego czasu, a dojdziecie do celu.

„ONO, Jedyne, wibruje szybciej niż umysł, dochodzi do częstotliwości tak wielkiej, że umysł nigdy by tego nie osiągnął. Nawet bogowie nie mogą Go dosięgnąć, ani umysł nie umie Go pochwycić. Kiedy ONO jest w ruchu, wszystko się porusza. W Nim wszystko istnieje. ONO jest w ruchu, ONO też jest niewzruszalne. ONO jest blisko i ONO jest daleko. ONO jest we wnętrzu wszystkich rzeczy. ONO jest z zewnątrz wszystkich rzeczy i przenika je.

Ktokolwiek widzi w każdej istocie tego samego atmana i kto widzi każdą rzecz w tym samym atmanie, taki oto człowiek nie oddali się nigdy zbytnio od atmana. Kiedy człowiek widzi wszelkie życie i cały wszechświat w atmanie, wtedy dopiero odkrywa tajemnicę. Nie przesłania mu już prawdy złudzenie. Skąd mogłoby jeszcze dotknąć nieszczęście tego, kto widzi Jednię Wszechświata?”

Oto inny wielki temat wedanty: ta Jednia życia, Jednia wszystkich rzeczy. Zobaczymy, jak wedanta wykazuje, że wszystkie nasze niedole pochodzą z niewiedzy, a tą niewiedzą jest idea mnogości, oddzielności, odseparowania człowieka od człowieka, narodu od narodu, ziemi od księżyca, księżyca od słońca. Z tej to idei oddzielności atomów wypływa wszystko zło. Ale wedanta mówi, że ta oddzielność nie istnieje, że nie jest rzeczywista. Jest tylko pozorna, powierzchowna. W rzeczach samych, w ich „sercu” trwa zawsze Jednia. Jeżeli przenikniecie pod powierzchnię, ujrzycie tę Jednię, łączącą człowieka z człowiekiem, rasy jedne z drugimi, wielkich z małymi, bogatych z biedakami, bogów z ludźmi, ludzi ze zwierzętami. Jeżeli dosięgnięcie większych głębi, wszystko się wam ukaże jako warianty Jednego, a ten, kto doszedł do owego pojęcia Jedni, nie ulega już złudzeniom. Co mogłoby go wprowadzić w błąd? Zna rzeczywistość wszystkich rzeczy, tajemnicę wszystkich rzeczy. Skąd zagrażałoby mu jeszcze nieszczęście? Czego pragnie? Dla niego rzeczywistość wszystkiego wzniosła się i skupiła w Stwórcy, w Centrum, w Jedni wszystkiego, a ta Jednia jest to Byt wiekuisty, Poznanie wiekuiste, Szczęśliwość wiekuista. Tam nie ma już ani śmierci, ani chorób, ani smutku, ani nieszczęść, ani rozczarowań. Wszystko tam jest Zjednoczeniem Doskonałym, Szczęśliwością doskonałą. Cóż miałby opłakiwać? W rzeczywistości nie ma śmierci, nie ma nieszczęść; w Rzeczywistym nie ma wcale osoby do opłakiwania lub współczucia jej. ONO przenika wszystkie rzeczy – Czyste, Bezpostaciowe, Bezcielesne, Niepokalane; ONO jest Tym, które wie, ONO jest Wielkim Poetą, ONO jest Tym, co istnieje samo przez się, co obdarza każdego według zasług.

W ciemnościach po omacku suną czciciele tego świata, adorujący obraz świata powstały z niewiedzy, a przez nich uważany za Byt. A ci, którzy w ciągu życia są całkowicie pogrążeni w sprawach tego świata i nigdy nie odkrywają nic lepszego ani wyższego, idą w jeszcze gęstszym mroku. Lecz ten, kto zna tajemnice przyrody i z jej łaski widzi TO, znajdujące się poza i ponad przyrodą, ten przechodzi na wskroś przez śmierć; ONO, będące poza przyrodą, z łaski swej obdarza go Szczęśliwością Wiekuistą.

 „O Słońce, skrywające swym złotym dyskiem Prawdę,
usuń zasłonę, abym ujrzał Prawdę, która jest w tobie.
Poznałem Prawdę, która jest wewnątrz, w tobie,
poznałem znaczenie twych promieni i twej chwały,
ujrzałem TO, świecące w tobie;
widzę Prawdę, która jest w tobie,
a TO, co jest wewnątrz w tobie, jest wewnątrz we mnie
– i ja jestem Tym”.

 

Dodaj komentarz