Atman

Swami Wiwekananda

Wykład wygłoszony w Ameryce w roku 1896.

Wielu z was z pewnością czytało słynną książkę Maksa Müllera „Trzy wykłady o filozofii wedantycznej”; niektórzy z was czytali zapewne w oryginale niemieckim książkę profesora Paula Deussena o tym samym systemacie filozofii.

We wszystkim, co na Zachodzie piszą i wykładają o indyjskiej myśli religijnej, najwięcej miejsca poświęcane bywa adwajcie (advaita), czyli monizmowi w religii hinduizmu. Niekiedy nawet wypowiadany jest pogląd, że cała nauka Wed sprowadza się do tego jednego systemu filozofii.

Jednakże indyjska myśl religijna obejmuje różne koncepcje, a forma nie-dualistyczna jest uznawana z pewnością przez mniejszość. Od czasów najdawniejszych było w Indiach wiele szkół myśli religijnej i wiele sekt. Wobec tego zaś, że nie ustanawiano u nas nigdy, ani nie uznawano, kościoła lub jakiejkolwiek grupy ludzi, która miałaby być kompetentna do ustalania doktryny, obowiązującej wszystkie szkoły, panowała w tej dziedzinie całkowita swoboda i każdy mógł wybierać dowolną formę, jako podstawę wierzeń i organizowania sekt. Stwierdzamy też, że sekt w Indiach było mnóstwo od najdawniejszej starożytności. Nie wiem, ile setek jest ich obecnie, corocznie jednak powstają nowe. Aktywność religijna naszych krajów jest nie do wyczerpania.

Te różne sekty można podzielić najpierw na dwie grupy: ortodoksyjne i nieortodoksyjne. Ortodoksyjnymi nazywamy te, które uznają Wedy, pismo święte hinduizmu, za wieczne objawienie prawdy; te zaś, które odrzucają Wedy i powołują się na inne autorytety są heterodoksyjne. Głównymi sektami nieortodoksyjnymi są w Indiach dźinizm i buddyzm.

Wśród ortodoksyjnych niektóre twierdzą, że Pismo jest autorytetem wyższym ponad rozum, inne – przeciwnie – mówią, że z Pisma należy przyjmować to, co jest zgodne z rozumem, resztę odrzucać.

Są trzy wielkie kierunki ortodoksyjne: sāṁkhya, nyāya i mīmāṁsā; dwa pierwsze, będące szkołami filozoficznymi, nie dały bodźców do tworzenia sekt. Pozostaje jedna tylko sekta – nowych wyznawców mimamsy, których nazywa się obecnie wedantystami. Ta sekta rozprzestrzeniła się na całe Indie. Jej filozofia nazywana jest wedantyzmem. Moniści posłużyli się tą nazwą umyślnie i zarezerwowali ją sobie, ponieważ chcieli całą swoją teologię i filozofię oprzeć wyłącznie na wedancie, jednakże źródłem wszystkich szkół filozofii hinduskiej jest wedanta bądź upaniszady. Z czasem przeważyła wedanta, tak że wszystkie sekty, istniejące obecnie w Indiach, mogą uznawać którąś ze szkół wedantycznych. Te zaś szkoły bynajmniej nie zgadzają się we wszystkim.

Rozróżniamy trzy główne kierunki wśród wedantystów. Zgodnie przyjmują przede wszystkim jedno: wiarę w Boga. Wszyscy również wierzą, że Wedy są objawionym słowem bożym; być może nie w takim ściśle znaczeniu, jak to rozumieją chrześcijanie lub muzułmanie, lecz nieco inaczej. Wierzą, że Wedy są wyrazem świadomości Boga, a że Bóg jest wieczny, przeto i poznanie prawdy przez jego świadomość, wyrażane w Wedach, jest wieczne.

Jest inne jeszcze wierzenie, przyjęte powszechnie przez wszystkich: cykliczność dzieła stworzenia. Wszystko stworzone przejawia się i znika; wyłania się, substancja jego staje się coraz bardziej materialna, potem, po okresie czasów niezmierzonych, staje się coraz subtelniejsze, roztapia się i znika, aż nastaje okres spoczynku. Następnie znowu zaczyna się dzieło stworzenia, przejawienia form i wszystko przechodzi przez te same stadia przemian. Wedantyści przyjmują jako prawdę oczywistą istnienie materii, którą nazywają ākāśa; jest to coś, jak eter (dawnych) uczonych; przyjmują też istnienie mocy, którą nazywają praną (prāṇa). Wedantyści twierdzą, że wszechświat tworzą falowania prany. Kiedy kończy się cykl przejawienia natury, falowania te stają się coraz subtelniejsze i wszystko roztapia się w akaśi, która jest nieuchwytna dla zmysłów, a z której mimo to są wszystkie rzeczy. Wszystkie siły natury, jak ciążenie, przyciąganie i odpychanie, myślenie, uczucia i działania nerwów, wszystkie te, tak różniące się siły, roztapiają się w pranie i prana przestaje falować. W takim stanie pozostaje, aż do rozpoczęcia nowego cyklu. Wtedy prana zaczyna znowu falować, jej wibracje działają na akaśę, a z tej powstają kolejno, według swych praw następstwa, wszystkie formy.

Rozpatrzmy szkoły wedantyczne, zaczynając od dualistycznej. Dualiści wierzą, że Bóg, stwórca i pan wszechświata, jest wiecznie oddzielny od świata i od duszy człowieka. Bóg jest wieczny, przyroda jest wieczna, jak również wszystkie dusze. Przyroda i dusze przejawiają się i zmieniają, ale Bóg pozostaje taki sam bez zmian. Według dualistów Bóg ten jest osobowy; w tym znaczeniu, że ma cechy, ale nie ma ciała. Ma cechy ludzkie: jest miłosierny, sprawiedliwy, wszechmocny; można się do Niego zbliżyć, można Go prosić, można Go kochać, On sam nawzajem miłuje itd. Słowem – jest to Bóg ludzki, ale nieskończenie większy niż człowiek i nie ma wcale złych cech ludzkich. „W nim zawarta jest nieskończona pełnia jakości subtelnych” – tak określają Go dualiści. On nie mógłby tworzyć bez materiału; przyroda jest surowcem, z którego stwarza cały wszechświat.

Są dualiści, zwani atomistami; ci nie są wedantystami. Oni wierzą, że przyroda jest tylko zbiorowiskiem nieskończonej ilości atomów, a Bóg tworzy, działając na te atomy. Wedantyści odrzucają teorię atomistów jako najzupełniej nielogiczną. Niepodzielne atomy są jak punkty geometryczne, bez wymiarów i bez składników. Otóż rzecz bez wymiarów i bez części pozostanie zawsze taka sama i nie zmieni jej wpływ jakiegokolwiek współczynnika, choćby nieskończenie wielkiego, przez który ją pomnożą. Z rzeczy nie złożonej z części nie utworzy się niczego złożonego. Przez dodanie zera do zera nie utworzy się liczby. A zatem, jeżeli te atomy nie mają ani wymiarów, ani części, jest niemożliwością stworzenie z nich wszechświata. Toteż dualiści-wedantyści wierzą w to, co nazywają przyrodą niezróżnicowaną, z której Bóg tworzy wszechświat.

Olbrzymia większość hindusów jest dualistami. Natura ludzka nie może w ogóle pojąć niczego najwyższego. Wśród mieszkańców Ziemi, mających jakiekolwiek wierzenia, dziewięćdziesięciu na stu jest dualistami. Przeciętny człowiek nie pojmie niczego, co nie jest konkretne; musi oprzeć się na czymś, co jest dostępne jego inteligencji. Nie może pojąć wyższych idei duchowych inaczej, jak tylko obniżając je i sprowadzając na swój poziom; aby uchwycić myśli abstrakcyjne, musi przetworzyć je na konkretne. Taka jest religia tłumów na całym świecie. Wierzą one w Boga całkowicie oddzielnego i różniącego się od nich. Jest on jak wielki król, jak potężny monarcha na wysokościach. Wyobrażają sobie tego Boga jako o wiele czystszego niż monarchowie na Ziemi. Widzi się w nim wszystkie zalety i pozbawia się go wszelkich wad. Jak gdyby mogło istnieć dobro bez zła, jak gdyby można było widzieć samo światło bez dostrzegania jednocześnie ciemności!

Wszystkie teorie dualistyczne obarczone są, jako pierwszą przeszkodą, pytaniem: Jakże może być tyle zła na świecie, rządzonym przez Boga sprawiedliwego i współczującego, będącego źródłem nieskończonej ilości dobroci? Pytanie to staje przed wyznawcami wszystkich religii dualistycznych. Hindusi nie wynaleźli nigdy diabła, żeby móc na nie odpowiedzieć. Wszyscy hinduiści zgodnie obciążają winą człowieka i przychodzi to im z łatwością. Dlaczego? Bo, jak wam już mówiłem, nie wierzą, aby dusze były stworzone z niczego. Stwierdzamy w życiu swym, że możemy wywierać wpływ na swą przyszłość i nadawać jej kierunek. Każdy stara się zapewnić sobie jutro. Dzisiaj postanawiamy o losie jutra, jutro o dniu następnym itd. Będzie najzupełniej logiczne spojrzenie w ten sam sposób na przeszłość. Jeżeli obecnie czynami swymi wykuwamy swój los przyszły, czemu nie mielibyśmy przyjąć, że tak samo było z nami w przeszłości. W długim, nieskończonym łańcuchu o powtarzających się ogniwach, poznamy całość po zbadaniu grupy jednakowych ogniw. Tak samo w czasie o ciągłości nieskończonej, jeżeli możemy zbadać część tego ciągu, zrozumieć ją i wytłumaczyć, wyjaśnienie takie powinno służyć do poznania całego łańcucha czasu, jeżeli prawdą jest, że prawa przyrody są niezmienne. Jeżeli prawdą jest, że przyszłość swoją kształtujemy tutaj w ciągu krótkiego czasu, którym rozporządzamy, jeżeli prawdą jest, że każde zdarzenie ma swoją przyczynę – jak to wiemy obecnie – to powinno być prawdą, że to, czym jesteśmy obecnie, jest skutkiem naszej przeszłości.

Ażeby określić przeznaczenie ludzkości, zrozumieć jej los, nie potrzeba wcale wprowadzać jako czynnika obcej interwencji poza samym człowiekiem. Zło istniejące na świecie stwarzane jest nie przez kogoś innego, lecz przez nas samych. My jesteśmy sami przyczyną wszelkiego zła. Jak zauważamy stale, że złe czyny sprowadzają nieszczęście, tak samo możemy zobaczyć, że większość zła, istniejącego na świecie, jest skutkiem złych czynów ludzi w przeszłości. Według tej teorii jedynie człowiek jest odpowiedzialny. Bóg nie jest w to zamieszany. Nie należy wcale przeklinać Boga, wiecznie współczującego Ojca. Zbieramy żniwo własnego posiewu.

Inna doktryna, wyznawana przez dualistów, głosi, że wszystkie dusze dojdą ostatecznie do zbawienia. Żadna nie będzie stracona. Walcząc i ponosząc klęski, wśród cierpień i radości, każda dusza zmierza ku zakończeniu swej wędrówki przez wyjście. Wyjście z czego? Ideą przewodnią wszystkich sekt hinduskich jest, że wszystkie dusze muszą wyjść z tego wszechświata. Ani ten wszechświat, który widzimy i poznajemy zmysłami, ani świat wyobrażeń, nie mogą być prawdziwe, rzeczywiste, ponieważ jeden, jak i drugi, są mieszaniną dobra i zła. Według dualistów – poza tym wszechświatem jest miejsce pełne wyłącznie samego szczęścia i dobra. Kiedy przybędziemy na to miejsce, nie będziemy musieli już rodzić się i umierać. Jest to idea umiłowana dualistów. Tam nie będzie ani chorób, ani śmierci, lecz wieczne szczęście i dusza będzie rozkoszowała się ciągle obecnością Boga.

Dualiści wierzą, że wszystkie istoty, od robaka najmniejszego, aż do aniołów i dewów najwyżej rozwiniętych, dojdą, wcześniej czy później, do owego świata, w którym nie ma wcale cierpień. Ale nasz świat nigdy się nie skończy; trwa bez końca, chociaż porusza się falami, napływającymi kolejno. Przejawia się cyklicznie, lecz nie skończy się nigdy.

Liczba dusz, które muszą być zbawione, które muszą dojść do doskonałości, jest nieskończona. Niektóre z tych dusz są w roślinach, inne w zwierzętach, inne w ludziach, jeszcze inne w bogach, ale wszystkie, nawet dusze bogów najwyższych, są niedoskonałe, są jeszcze w niewoli. Cóż jest tą niewolą? Konieczność rodzenia się i umierania.

Bogowie najwyżsi muszą także umierać. Kim są ci bogowie? Ich imiona są nazwami pewnych funkcji, pewnych urzędów. Na przykład Indra, bóg bogów, oznacza jedną z takich funkcji. Dusza, która doszła bardzo wysoko w rozwoju, została powołana do pełnienia tej funkcji w naszym cyklu, ale po jego skończeniu odrodzi się w ciele ludzkim i zstąpi na tę Ziemię. Człowiek, który osiągnie pewien stopień doskonałości w obecnym cyklu, obejmie to stanowisko i będzie spełniał jego obowiązki w następnym cyklu. I tak jest ze wszystkimi bogami. Ich imiona są w rzeczywistości nazwami stanowisk, zajmowanych kolejno przez miliony dusz, które następnie schodzą na ziemię, aby stać się, ludźmi.

Ci, spośród żyjących w naszym świecie, którzy wspomagają bliźnich z myślą o nagrodzie, z nadzieją dostania się do nieba albo zdobycia sławy u ludzi, muszą po śmierci zebrać owoce swych czynów; oni to stają się bogami. Ale to nie jest zbawieniem; zbawienia nie zdobywa się nigdy przez pragnienie nagrody. Czego tylko człowiek zapragnie, Pan mu to daje. Ludzie pragną mocy, chwały, rozkoszy boskich i pożądania ich są spełnione; ale skutek pracy nie trwa nigdy wiecznie – i te więc osiągnięcia wygasają po pewnym czasie. Może to ciągnąć się niezmiernie długo, ale koniec wreszcie nadejdzie; wtedy ci bogowie będą musieli zstąpić i stać się ponownie ludźmi, a w ten sposób uzyskają okazję wejścia na drogę ku wyzwoleniu. Zwierzęta wzniosą się na wyższe stopnie, staną się ludźmi, być może bogami, potem z powrotem staną się ludźmi albo powrócą do ciał zwierzęcych – aż do chwili, kiedy oswobodzą się z wszelkich pragnień rozkoszowania się życiem, z przywiązania do „ja” i „moje”. To właśnie „ja” i „moje” są korzeniem wszelkiego zła na świecie. Kiedy pytacie dziecko dualisty: „Czy to dziecko jest wasze?” – odpowie: „Ono jest Boga”. Moje dobra należą nie do mnie, lecz do Boga. – Na wszystko należy patrzeć, jako na należące do Boga.

W sektach dualistycznych w Indiach przestrzega się wegetarianizmu. Wszystkie głoszą z naciskiem, że nie powinniśmy zabijać zwierząt, ale kierują nimi bodźce odmienne niż buddystami. Buddysta zapytany, dlaczego mówi, że nie należy zabijać stworzeń, odpowie: „Nie mamy prawa pozbawiać życia jakiejkolwiek istoty”. Dualista odpowie: „Bo zwierzę należy do Boga”.

Dualiści twierdzą, że „ja” i „moje” powinny być stosowane tylko do Boga. On jest jedynym JA i wszystkie rzeczy do niego należą. Kiedy człowiek osiąga stan taki, że nie ma dla niego ani „ja”, ani „moje”, że gotów jest oddać życie własne bezinteresownie, choćby za zwierzę, bo miłością obejmuje wszystko, wtedy serce jego jest czyste. A kiedy serce jest czyste, zstępuje w nie Miłość boska. Bóg jest centrum przyciągania wszystkich dusz. Dualista mówi: „Igła pokryta błotem nie poddaje się przyciąganiu przez magnes, ale oczyszczona, przylgnie do magnesu”. Bóg jest magnesem, dusza ludzka igiełką, złe czyny są kurzem i brudem na igle. Skoro dusza się oczyści zdąża, przyciągana, aż do Boga i pozostaje na wieki Bogiem, jednak – według dualistów – zawsze od niego oddzielona.

Dusza osiągająca doskonałość może, jeżeli zechce, przybrać dowolną postać; może wziąć na siebie setkę postaci albo nie brać żadnej. Staje się niemal wszechmocna, z jednym wyjątkiem – nie może stwarzać. Ta moc przysługuje samemu tylko Bogu. Osobowość, chociażby najdoskonalsza, nie może kierować wszechświatem; jest to funkcja wyłącznie samego Boga. Wszystkie jednak dusze osiągające doskonałość, żyją w wiecznej szczęśliwości z Bogiem. Tak twierdzi teoria dualistyczna.

Dualiści twierdzą coś jeszcze innego: że nie należy modlić się do Boga: „Panie, daj mi to, daj mi tamto”. Uważają, że nie należy tego czynić. Jeżeli człowiek chce prosić o dobra materialne, powinien zwrócić się do istot niższych; o rzeczy doczesne zwrócić się do dewy, anioła lub istoty doskonałej. Boga trzeba tylko kochać. Byłoby niemal bluźnierstwem błaganie Boga: „Panie, daj mi to, daj mi tamto”. Według dualistów człowiek otrzyma wcześniej czy później to, o co prosi, jeżeli zwróci się do jednej z istot świata boskiego, kiedy jednak pragnie zbawienia, powinien czcić Boga.

Taka jest religia mas ludzkich w Indiach.

Właściwa filozofia wedantyczna zaczyna się w rzeczywistości dopiero w szkole nazywanej nie-dualizmem zmodyfikowanym[1]. Zwolennicy tej szkoły twierdzą, że skutek nie różni się nigdy od przyczyny, że jest niczym innym jak przyczyną w innej, zmienionej postaci. Jeżeli wszechświat jest skutkiem, a Bóg przyczyną, to wszechświat powinien być tymże Bogiem, nie może być czymś innym. Twierdzą najpierw, że Bóg jest przyczyną stwórczą i przyczyną materialną wszechświata; On jest sam Stwórcą i On jest sam surowcem, z którego zdziałana jest przyroda. Słowa „stworzenie” w waszej mowie nie można przetłumaczyć na sanskryt, ponieważ w Indiach nie ma sekty, która by wierzyła w stwarzanie w takim znaczeniu, jak wy to rozumiecie na Zachodzie, czyli że coś powstaje z niczego. Zdaje się, że w pewnej epoce zjawił się taki pomysł, ale jego twórcy byli szybko zmuszeni do zamilknięcia. Nie wiem, czy obecnie istnieje sekta, która by podzielała takie wierzenie. Przez stwarzanie rozumiemy kształtowanie tego, co już istnieje. Według zwolenników nie-dualizmu zmienionego cały wszechświat jest Bogiem samym. On jest materią wszechświata. W Wedach są słowa: „Podobnie jak pająk snuje nić z własnego ciała, tak samo cały wszechświat wyłonił się z tej Istoty”.

Jeżeli skutek jest powtórzeniem przyczyny, powstaje pytanie: „Jak to się dzieje, że ten wszechświat materialny, bezwładny i nieinteligentny jest wytwarzany przez Boga niematerialnego, będącego wiekuistą inteligencją? Jeżeli przyczyna jest czysta i doskonała, czyż skutek może być odmienny od niej?” Co odpowiadają na to zwolennicy nie-dualizmu zmienionego? Ich teoria jest szczególna; mówią, że trzy byty: Bóg, Przyroda i Dusza stanowią jednię. Bóg jest – rzec można – Duszą, przyroda zaś i dusze są ciałem Boga. Podobnie jak mam ciało i duszę, tak samo wszechświat w całości swej i wszystkie dusze razem z nim są ciałem Boga, Bóg zaś jest Duszą dusz. Bóg jest więc przyczyną materialną wszechświata. Ciało może się zmieniać, może być młode lub stare, silne lub słabe, ale to nie ma wpływu na duszę. Ten sam byt wiekuisty przejawia się przez ciało. Ciała zjawiają się i odchodzą, ale dusza nie zmienia się. A więc cały wszechświat jest ciałem Boga i w tym znaczeniu jest on Bogiem, jednakże zmiany zachodzące we wszechświecie nie dotyczą Boga. On z tych składników tworzy wszechświat, a pod koniec cyklu ciało jego staje się ponownie subtelniejsze i skupia się. Na początku nowego cyklu On rozprzestrzenia się znowu i z Niego wyłaniają się wszystkie te światy.

Dualiści i zwolennicy nie-dualizmu zmienionego przyjmują – jedni i drudzy – że dusza jest z natury swej czysta, a staje się nieczysta w wyniku swych własnych czynów. Drudzy wyrażają to w sposób piękniejszy niż dualiści, mówią bowiem, że czystość i doskonałość duszy zapadają w jej głębię, potem przejawiają się na nowo, a usiłowania nasze zmierzają ku temu właśnie przejawieniu inteligencji, czystości i mocy, które są cechami wrodzonymi duszy. Dusze mają wiele właściwości, ale nie są ani wszechmocne, ani wszechwiedzące. Każdy zły czyn sprawia, że natura duszy przyćmiewa się i kurczy, każdy zaś dobry czyn rozprzestrzenia ją.

Wszystkie dusze są cząstkami Boga. „Kiedy ogień płonie, tryskają z niego miliony iskierek tejże co i on natury; to samo dzieje się ze wszystkimi duszami pochodzącymi z Istoty Nieskończonej – z Boga. Wszystkie mają ten sam cel”.

Bóg wyznawców nie-dualizmu zmienionego jest również Bogiem osobowym z nieskończoną ilością cech subtelnych, ale On przenika sobą wszystkie rzeczy we wszechświecie, On jest obecny we wszystkim i wszędzie, a kiedy Pismo mówi, że Bóg jest wszystkim, znaczy to, że Bóg przenika sobą wszystko. To nie znaczy, żeby Bóg stał się murem, lecz że Bóg jest w murze. Nie ma w całym wszechświecie cząsteczki, nie ma atomu, w którym nie byłby obecny. Dusze są ograniczone, ale kiedy ich moce rozkwitają, a one same dojrzewają do doskonałości, nie ma już dla nich narodzin ni śmierci – żyją z Bogiem na wieki.

Dochodzimy teraz do adwajtyzmu. Jest to najnowszy i – według mnie – najpiękniejszy kwiat ze wszystkich, jakie filozofia i religia wydały kiedykolwiek na naszej Ziemi. Myśl ludzka osiągnęła w adwajcie swój szczyt najwyższy. W niej przenika i rozwiązuje misterium na pozór niewykonalne. Jest to wedantyzm nie-dualistyczny zbyt niedostępny, zbyt wzniosły, żeby mógł stać się religią tłumów. Nawet w Indiach, gdzie się narodził, gdzie od lat trzech tysięcy króluje, nie dotarł ze swych szczytów do mas ludzkich. Trudno jest zaprawdę pojąć adwajtyzm nawet najmądrzejszym mężczyznom i kobietom ze wszystkich krain ziemi, tak bowiem straszliwie grzęźniemy w przyziemnych marnościach. Wykazujemy wielkie ambicje do samodzielności, ale ciągle chcemy opierać się na kimś innym. Jesteśmy jak małe roślinki, potrzebujące opieki. Ileż to razy proszono mnie o wskazanie „religii wygodnej”! Mało ludzi poszukuje szczerze prawdy i jeszcze mniej ośmiela się ją poznać, a już bardzo nieliczni zdobywają się na odwagę pójścia ścieżką prawdy i stosowania się do niej w praktyce aż do najdalszych konsekwencji. Nie jest to winą błędów ludzkich, to mózgi ich są słabe. Każda nowa myśl, szczególnie dotycząca spraw wyższych, wywołuje zamęt; musi ona utorować sobie drogę w naszym mózgu i wytrąca umysł z dotychczasowej równowagi, spycha go na inną orbitę. Ludzie są przyzwyczajeni do otaczającego ich środowiska, ażeby zaś wyjść poza nie, muszą przedostawać się ponad olbrzymim zatorem z zasieków prastarych przesądów, odziedziczonych po przodkach, przesądów swej klasy, kraju, dzielnicy, a poza tym wszystkim mają jeszcze do przezwyciężenia wielkie brzemię przesądów wrodzonych, wrośniętych w każdą istotę ludzką. A przecież, pomimo to, są na świecie nieliczne dusze odważne, śmiało zbliżające się ku prawdzie, poznające ją i oddające się jej całkowicie, bez reszty.

Co mówi człowiek, który zgłębił adwajtę? Twierdzi, że – jeżeli jest Bóg, to Bóg ten musi być przyczyną materialną i zarazem przyczyną stwórczą wszechświata. On jest nie tylko stwórcą, lecz także tym, co jest stworzone. On sam jest tym wszechświatem. Jakże to jest możliwe? Bóg czysty, będący świadomością (psychiką), staje się wszechświatem? Tak, oczywiście. To, co wszyscy niewiedzący widzą jako wszechświat, nie istnieje w rzeczywistości. Czym jesteśmy, wy i ja i wszystkie rzeczy, postrzegane przez nas? Są to po prostu skutki sugestii. Istnieje bowiem tylko jeden Byt Jedyny, Istota Jedyna, Nieskończona, Wiecznie Święta. To w tej Istności Jedynej śnimy te najróżniejsze widzenia. Poza tym wszystkim jest Atman, Bezgraniczne, a jest ono poza znanym i poznawalnym. W Nim i przez Niego widzimy wszechświat. Ono jest jedyną Rzeczywistością, Ono jest tym stołem, Ono jest wami, słuchaczami, Ono jest murami tych ścian. Ono jest wszystkim minus nazwa i forma. Odejmijcie od tego stołu jego postać i jego nazwę, a pozostanie Ono.

Według wedantyzmu Ono nie jest ani męskie, ani żeńskie. Te rozróżnienia są to tylko fikcje, złudzenia mózgu ludzkiego, dusza nie ma płci. Ludzie tkwiący w złudzeniu stali się jak zwierzęta – widzą mężczyznę albo kobietę. Wyzwoleni żyjący widzą człowieka, a nie mężczyznę czy kobietę. Jakżeby oni, przebywający poza wszystkimi rzeczami, mieli zaprzątać uwagę płcią? Każdy, każda rzecz jest Atmanem, Jaźnią bez płci, czystą i wiecznie świętą. Materialne zaś są: imię, forma i ciało; one to stwarzają różnice. Jeżeli usuniemy to podwójne różnicowanie, przez nazwę i przez postać, cały wszechświat ukaże się nam jako Jedno, a nie dwa. Wy i ja jesteśmy Jedno. Nie ma ani przyrody, ani Boga, ani wszechświata, jest tylko Istność Nieskończona, Jedyna, z której powstają wszystkie rzeczy przez nazwy i przez postaciowanie.

Jak poznać tego, kto poznaje? On nie może być poznany. Jak możecie ujrzeć własne ja? Możecie tylko mieć refleksję swojego ja.

Tak też cały ten wszechświat jest odbiciem, refleksją Jedynego Wiecznego Bytu, Atmana. Zależnie od zwierciadeł odbijających – złych lub dobrych – ukazuje się on jako zły lub dobry. U zbójcy zwierciadło jest złe, nie jego Ja. Zwierciadło świętego jest czyste. JA – Atman – jest zawsze czyste z własnej natury. Jedno i to samo – Jedyny Byt wszechświata daje odbicie Siebie – jak w różnych zwierciadłach – zarówno w najmarniejszym robaczku, jak i w najwyższej, najdoskonalszej istocie. Cały ten wszechświat jest jedyną Jednią, jedyną Istnością fizycznie, myślowo, moralnie i duchowo. Postrzegamy ten Byt Jedyny w różnych formach i stwarzamy z niego te wszystkie obrazy. Tym, którzy poprzestają na sprawach ludzkich, On ukazuje się jako świat ludzi. Przebywającemu w sferze wyższej, może ukazać się jako raj niebiański. Jedna jest dusza we wszechświecie, nie ma dwóch. Ona nie przychodzi ani nie odchodzi, nie rodzi się ani nie umiera, nie wciela się ponownie. Jakżeby mogła umrzeć? Dokąd miałaby odejść? Wszystkie te nieba, wszystkie ziemie, wszystkie te miejsca są pustymi wyobrażeniami. Nie istnieją, nigdy nie istniały, ani nie będą istniały.

JA jest wszechobecne, wiekuiste. Dokąd JA miałoby pójść? Gdzież nie jestem już? Czytam księgę natury, odwracam karty przeczytane jedną po drugiej; marzenia życia ulatują kolejno. Zaczynam kartę życia i oto zjawia się nowa wizja, nowe marzenie o życiu, potem odpływa, po nim pojawiają się inne i tak wciąż. A kiedy kończę lekturę, odrzucam księgę i wszystko gaśnie.

Co głosi człowiek adwajty? Detronizuje wszystkich bogów, którzy kiedykolwiek istnieli czy będą istnieli we wszechświecie, a wynosi na szczyt JA człowieka, Atmana, wyższego ponad słońce i księżyc, ponad niebo, większego niż cały olbrzymi wszechświat. Ani księgi, ani pisma święte, ani wiedza nie zdołają nigdy wyrazić Jaźni, objawiającej się w człowieku, Jaźni-Boga przewyższającego chwałą wszystko, co istniało, jedynego Boga, który zawsze był, jest i będzie. Przeto muszę czcić nic innego, tylko moje JA.

„Oddaję cześć mojemu JA” – mówi człowiek adwajty.

Przed kim mam się skłonić? Przed JA. Od kogo oczekuję pomocy? Któż mi pomoże, jeżeli nie JA, które jest bytem nieskończonym wszechświata? Zwracanie się gdzie indziej są to niemądre marzenia, halucynacje. Któż inny wspomógł kiedykolwiek kogo? Nikt. Kiedy człowiek słaby, dualista, rozpacza i błaga pomocy z nieba, czyni to dlatego, iż nie wie, że niebiosa są również w nim. Oczekuje pomocy z góry i ta pomoc nadchodzi, widzimy to. Ale pomoc wypływa z wnętrza jego samego, on zaś błądzi wierząc, że udzielana jest z zewnątrz. Obłożnie chory słyszy niekiedy pukanie do drzwi. Wstaje z wysiłkiem, otwiera i nie zastaje nikogo za progiem. Kładzie się, ale znowu słyszy pukanie. I znowu nie ma nikogo… Wreszcie spostrzega, że bicie własnego serca brał za pukanie. Podobnie człowiek po nadaremnym poszukiwaniu różnych bogów poza sobą, zamyka krąg wędrówki, powracając do punktu wyjścia – do duszy ludzkiej. Przekonuje się wtedy, że Bóg, którego poszukiwał w oddali – w głębokich dolinach i na szczytach gór, w przeróżnych świątyniach, kościołach i niebiosach, ów Bóg, którego wyobrażał sobie jako królującego w niebie władcę świata, – jest jego własnym JA. Ja jestem NIM i ON jest mną. Nic innego jak moje własne Ja jest Bogiem, a to moje „ego”, mała osobowość, nigdy nie istniała.

Skoro tak jest, to czyż ten Bóg doskonały mógł być wprowadzony w błąd? Otóż wcale tak nie było. Czy Bóg doskonały mógł pogrążyć się w marzenia? Nie, On nigdy nie marzy. Pytanie „Skąd się bierze to złudzenie?” jest absurdalne. Złudzenie wyrasta tylko ze złudzenia. Znika ono, kiedy prawda się zjawia. Złudzenie rodzi się ze złudzenia, a nigdy z Boga, Prawdy, Atmana. Nie jesteście nigdy swą istotą w iluzji, w złudzeniu; to ono jest w was, przed wami. Jest to jak chmura; inna zjawia się, wypiera ją i zajmuje jej miejsce, potem jeszcze inna nadpływa. Jak pod niebem zawsze błękitnym powstają obłoki o różnych odcieniach, a gdy znikną, ukazuje się ten sam błękit wieczysty nieba, tak samo wy jesteście wieczyście bez skazy i doskonali. Jesteście prawdziwym Bogiem wszechświata. I nie ma ich dwóch – jest Jeden. Błędem jest mówienie „Wy i ja”; mówcie: „Ja”. To ja pożywiam się milionami ust; jakże mógłbym być głodny? To ja pracuję milionami rąk; czyż mogę być bezczynny? To ja pulsuję życiem całego wszechświata; gdzież mogłaby mnie zgładzić śmierć? Jestem ponad wszelkim życiem, ponad wszelkim umieraniem. Gdzież i po co miałbym poszukiwać wolności; wszak wolność jest stanem naturalnym Ja. Któż mógłby nałożyć więzy na Ja, skoro jestem Bogiem tego wszechświata? Pisma święte tego świata są zaledwie pobieżnymi szkicami, śladem usiłowań opisania mej chwały dla mnie, jedynego bytu we wszechświecie. Czymże więc są te księgi dla mnie? Tako rzecze człowiek adwajty.

„Poznaj prawdę i bądź wolny natychmiast”. Wtedy rozproszą się całkowicie ciemności. Skoro tylko człowiek ujrzy jednię swą z Nieskończoną Istotą wszechświata, kiedy już wszelki podział zniknie, kiedy już wszyscy mężczyźni i wszystkie kobiety, wszyscy bogowie i aniołowie, wszystkie zwierzęta i wszystkie rośliny – cały wszechświat dookoła stopi się w Jednię, wszelki lęk zniknie i więzy opadną. Czyż mogę szkodzić samemu sobie? Czy mogę zabić siebie? Czy mogę zadawać sobie rany? Kto się lęka? Czy obawiacie się sami siebie? Wtedy wszelki ból ustaje i znika. Któż może mi zadać ból? Jestem Jedyną Istotą we wszechświecie. Wszelka zazdrość znika: komu miałbym zazdrościć? Samemu sobie? Wszelka wrogość topnieje; przeciw komu miałbym ją odczuwać? Nie ma we wszechświecie nikogo oprócz mnie, oprócz Ja.

I wedantysta mówi: Jest to jedyna droga ku poznaniu. Zaniechajcie różnicowania, wytępcie przesądy wielorakości. „Kto widzi tylko Jednię w tym świecie złożonym z wielości, kto widzi Istotę wrażliwą, jedyną, w ogromie bez wrażliwości, kto dojrzał taką Rzeczywistość na tym świecie cieni, ten wchodzi w pokój wiekuisty; nikt inny, nikt inny”.

Takie oto są składniki podstawowe trzech szkół, trzech etapów, które przebyła myśl religijna Indii, poszukująca Boga. Na początku była wizja Boga osobowego i pozakosmicznego, potem wizję zewnętrznego ciała kosmicznego zastąpiła wizja ciała kosmicznego wewnętrznego; Bóg stał się immanentny, obecny w całym wszechświecie; wreszcie utożsamiono samą duszę z Bogiem i tak powstała jedyna Dusza, jedyna Jednia wszystkich, tak różnych przejawień we wszechświecie.

Takie jest ostatnie słowo Wed. Na początku był w nich dualizm, potem poprzez monizm umiarkowany doszło do monizmu pełnego, doskonałego.

Wiemy, jak niewielu jest na całym świecie ludzi, którzy mogą dojść do tego ostatniego etapu, albo tych, którzy ośmielą się uwierzyć w te prawdę, i jak jeszcze mniej liczni są, mający odwagę oddania się jej całym swym życiem. A przecież wiemy, że w tej prawdzie kryje się wyjaśnienie całej etyki, wszelkiej moralności i uduchowienia we wszechświecie. Dlaczego każdy powtarza: Bądź dobry dla innych. Czym to wyjaśnić? Dlaczego wszyscy wielcy ludzie głosili braterstwo całego rodzaju ludzkiego i dlaczego ludzie jeszcze wyżsi ponad tych głosili braterstwo wszystkich istot? Ponieważ ponad i poza tym wszystkim, poza ich przesądami irracjonalnymi i osobistymi, objawiała się – czy dochodziło to do ich świadomości, czy nie – światłość wiekuista JA, odrzucająca wszelką mnogość, a potwierdzająca jednię całego wszechświata.

Ostatnie słowo Wed mówi o jedynym wszechświecie, który poznajemy zmysłami jako materię, inteligencją jako dusze, duszą swą (psychiką) jako Boga. Temu, kto spowija się w perwersję i zło, świat ukazuje się jako miejsce przerażające i wstrętne; poszukującemu rozkoszy ten sam świat wydaje się rajem; w widzeniu człowieka doskonałego wszystko znika i staje się jego własnym Ja.

Otóż dla społeczeństwa obecnego te trzy stopnie są niezbędne; żaden z nich nie przeczy pozostałym, bo każdy jest uzupełnieniem całości. Według adwajtyzmu czystego lub adwajtyzmu umiarkowanego dualizm nie jest błędny; jest to punkt widzenia słuszny, lecz zewnętrzny, jest to stanowisko na drodze ku prawdzie. Niechaj więc wobec tego każdy wytworzy sobie własne widzenie wszechświata według własnych idei.

Nie krzywdźcie nikogo i nie potępiajcie nikogo. Zostawcie człowieka tam, gdzie jest; jeżeli możecie, podajcie mu rękę i poprowadźcie go na poziom wyższy, ale nie czyńcie zła i nie burzcie. Wszyscy w końcu dojdą do poznania prawdy.

„Śmiertelnik, który przezwycięża wszystkie pragnienia serca, sam staje się nieśmiertelny”.


[6] Sanskryckie viśiṣṭādvaita – przyp.red.

Dodaj komentarz