Mouni Sadhu
Tłumaczyli z wydania niemieckiego: Stefania Krasowska i Tadeusz Głodowski.
Miłość bliźniego, skrucha, ofiara, obowiązek, joga, nabożność, rozszerzenie świadomości, substancja, pokój, prawda, łaska, milczenie, najwyższy stan, bezśmiertna śmierć, poznanie, wyrzeczenie, wyzwolenie i szczęśliwość – wiedz, że wszystkie te słowa spokrewnione są z pojęciem rozstania się ze świadomością, iż ja jestem ciałem.
Przedmowa do wydania pierwszego
Kiedy śnisz, twój umysł stwarza wszystkie istoty i wydarzenia, dziejące się we śnie. Istnienie tychże istot i wydarzeń nie jest odrębne od ciebie; ich stworzenie niczego ci nie odejmuje, a ich zniknięcie niczego ci nie dodaje – jesteś taki sam potem, jak i przedtem. Podobnie jest z pojawieniem się świata.
Nie możesz być na zewnątrz Ducha, lub innym niż on, ponieważ nie ma drugiego. Kiedy odkrywasz prawdziwe swoje „ja”, poza wszelkimi myślami i uczuciami, to jest to Duch, Jaźń wszystkiego; niezależnie od tego, czy to odkrywasz, czy nie, tylko Jaźń jest.
Dlaczegóż w takim razie mielibyśmy się trudzić, by ją odkryć? Ponieważ gdy przedzieramy się poprzez iluzję odrębnej indywidualności i odkrywamy Jedno Ja (Jaźń), wtedy unikamy cierpienia i frustracji; zamiast napięcia walki nastaje wibrujący spokój, a miejsce smutku zajmuje świetlista błogość.
Jedność bytu jest najwyższą prawdą kryjącą się we wszystkich religiach, w całym okultyzmie i ezoteryzmie, chociaż niektóre mogły stracić ją z oczu. W hinduizmie prawda ta znana jest jako adwajta, niedwoistość. Trzy religie zachodnie i niektóre szkoły hinduizmu ukryły ją za mniej bezpośrednią doktryną Boga Osobowego, który stwarza, nagradza i karze. Ich nauka jest prawdziwa, lecz nie stanowi najwyższej prawdy. Tak długo, jak ego tkwi w iluzji własnej realności, to Jaźń jest Bogiem, który je stwarza. Jaźń, wciągająca ego z powrotem w siebie, jest miłością Boga do jego stworzeń. Prawo karmana, to znaczy prawo przyczyny i skutku („Będą zapłaceni do ostatniego grosza”) jest nagradzaniem i karaniem przez Boga. Umysł może być w stanie świadomości, będącym niebem lub piekłem, zgodnie z jego przeszłymi myślami i czynami. Dlatego żaden interpretator adwajty nie zaprzecza prawdziwości religijnej doktryny osobowego Boga. Tym, którzy pragną głębszego zrozumienia tłumaczy tylko, że nie jest to prawda ostateczna.
Adwajta nie jest filozofią; mentalne jej zrozumienie jest tylko wstępem do szukania zrozumienia prawdziwego, pod duchowym przewodnictwem Mistrza. W dzisiejszym świecie trudno znaleźć prawdziwego Mistrza, tak zresztą jest na Zachodzie od kilku wieków. Pośród tych ciemności, Śri Ramana Maharishi, nazywany przez swych uczniów Bhagawanem, zamieszkał pomiędzy nami na ziemi, aby wskazywać drogę tym, którzy się do niego ze wszystkich religii zwracali. On jest Światłem i Prawdą; był człowiekiem w doskonałej jedności z Duchem, zawsze, w mowie i w działaniu nie mniej niż w ciszy i spoczynku. Zamieszkał z nami, by prowadzić nas z ciemności do światła.
Mouni Sadhu spędził połowę swego życia poszukując prawdy i duchowego przewodnictwa, zanim został „przyciągnięty” do stóp Maharishiego i jego poszukiwania zostały nagrodzone.
Nic dziwnego, że został podniesiony do doświadczania stanów ekstatycznych. Wielu z tych, którzy szukają i być może niektórych z tych, którzy nie czują jeszcze potrzeby szukania, ani nie przeczuwają możliwości istnienia niczego wyższego ponad życie ciała i umysłu, doświadczenia Mouni Sadhu ośmielą i zachęcą. Chociaż nie można już przyjść do Maharishiego w jego fizycznej postaci, jak to zrobił Mouni Sadhu, jego łaska spływa na wszystkich, którzy się do niego zwracają i żaden wysiłek ich woli nie będzie próżny.
Dla tych wszystkich książka ta może być czymś więcej, niż tylko ciekawostką; może stać się światłem, rozpalającym w sercu wrażliwość i wskazującym drogę tam, gdzie przedtem wszystko wydawało się tylko ciemnością.
Arthur Osborne
Przedmowa do wydania drugiego
„Stawiaj bezlitośnie pytanie: Kim jestem? Zbadaj całą swoją osobowość. Spróbuj odkryć, gdzie zaczyna się myśl „ja”. Medytuj wytrwale. Zwracaj swoją uwagę stale ku wewnątrz. Któregoś dnia koło myśli zacznie obracać się wolniej i w tajemniczy sposób otworzy się widok na sprawy duchowe. Idź za tą intuicją i doprowadź swoje myśli do milczenia; wtedy wreszcie osiągniesz cel”.
Z nauk Maharishiego
Dopóki nie znamy Najwyższej Prawdy, studiowanie Pism Świętych jest bezowocne; kiedy zaś urzeczywistnimy Najwyższą Prawdę, studiowanie Pism Świętych staje się bezużyteczne.
Śri Śankaraćarja
Większość ludzi naszego świata nie ma wiary w wartości duchowe. Dla nich umysł ludzki jest wszystkim, to zaś prowadzi ich do mnóstwa refleksji i spekulacji. Niektórzy z nich nazywają siebie sceptykami, inni agnostykami, a jeszcze inni chełpią się, że są czystymi materialistami. Nasza własna niewiedza przesłania prawdę, ponieważ nie wysilamy się zbytnio, by ją odnaleźć.
Gdy umysł nasz wyćwiczyliśmy do pewnej granicy, wówczas mamy uczucie, iż nie mamy już możliwości czynienia dalszych badań i odkryć. Ta intelektualna postawa jest wynikiem studiów nad zachodnimi systemami filozoficznymi; ze wschodniego zaś punktu widzenia postawa taka jest bezowocna i prowadzi jedynie do spekulacji i przypuszczeń.
W przeciwieństwie do tego filozofia Wschodu, szczególnie zaś indyjski system myślenia, daje poważnemu pielgrzymowi na drodze ku Prawdzie niezawodną nadzieję: prawie wszyscy dawni myśliciele, święci i mędrcy wskazywali na nieomylną praktyczną drogę, na postępowanie, które uwalnia od wszelkich zwątpień i niepewności, i prowadzi do zrozumienia sensu i celu życia.
Wynik końcowy na tej drodze zależy całkowicie od własnego wysiłku i znajomości siebie. Pierwszym nieodzownym warunkiem jest szczere życzenie, pragnienie nie do ugaszenia, picia wody życia. Śri Ramana Maharishi, na pytanie jakich właściwości wymaga się od ucznia, odpowiedział kiedyś:
„Powinien żywić silne i bezustanne pragnienie uwolnienia się od nieszczęść życia i osiągnięcia najwyższej duchowej Szczęśliwości. Nie powinien w najmniejszym nawet stopniu pragnąć czegoś innego”.
Drugim warunkiem jest bezustanny wysiłek, połączony ze starannym i dokładnym przestrzeganiem prawideł postępowania i pielęgnowaniem cnót: bezpragnieniowości i umiejętności odróżniania Rzeczywistego od nierzeczywistego. Trzecim warunkiem jest poszukiwanie sad-guru, prawdziwego nauczyciela, który mógłby prowadzić aspiranta do wytkniętego celu w sposób właściwy i skuteczny.
Można jeszcze dodać, że już stare hinduskie pisma święte i upaniszady dawały nam konieczne wskazówki dotyczące ścieżki i jej celów. Starożytni mędrcy twierdzili również, że prawda, którą można znaleźć dzięki tej określonej naukowej metodzie jest wieczna, ale wymaga od czasu do czasu potwierdzenia przez żywych świadków.
Mędrcy ci wpajali w nas rozsądne założenie i doprowadzali do logicznego wniosku, że tylko żyjący nauczyciel może nam wyłożyć mądrość upaniszad, nie upaniszady same, które są tylko zbiorem słów. Żywy nauczyciel jest wcieleniem prawdy, której szukamy.
Mouni Sadhu, autor książki W Dniach Wielkiego Spokoju, która ukazała się w swym drugim wydaniu po niemiecku pod tytułem Na Ścieżce Śri Ramany Maharishiego spełnił wszystkie powyższe warunki, na ile to jest w możliwości ludzkiej. Jako poważny poszukiwacz przestudiował różne metody, prowadzące do urzeczywistnienia Boga, tak jak tego uczą rozmaite szkoły jogi, okultyzmu i mistyki, aby w końcu dojść do swego najwyższego Mistrza i Guru, Bhagawana Śri Ramany Maharishiego, który uznawszy, że jest on należycie wyposażony w wymagane właściwości, obdarzył go swą łaską, wykorzenił jego poczucie „ja” osobowego (jak o tym autor sam wspomina) i wreszcie pomógł mu odnaleźć w sobie swoje własne, wieczne i trwałe „JA”.
Z naszego punktu widzenia istnieją dwa rodzaje racjonalnej wiary w rzeczywistość życia duchowego:
Pośrednia wiara, jaką możemy zdobyć na podstawie doświadczeń i sądów nieustraszonych poszukiwaczy prawdy, którzy mieli odwagę, wytrwałość i żelazną wolę przedarcia się przez ciernistą ścieżkę samourzeczywistnienia, a których słowom możemy bezwzględnie zaufać z powodu ich przeszłości i osobistej uczciwości.
Wiara, wypływająca z bezpośredniego przeżycia, której w żaden sposób nie można zaprzeczyć ani poddać zwątpieniu.
Książka Mouni Sadhu jest cennym świadectwem bezpośrednich przeżyć autora. Bardzo starannie i sumiennie spisał on swe niewyrażalne, wewnętrzne przeżycia w sposób tak trafiający do przekonania, tak pieczołowicie i po ludzku, jak tylko to było możliwe. Od nas zależy, czy zrobimy z tego taki użytek, na jaki nas stać.
Autor, powodowany uczuciem bezosobistego służenia i pragnieniem podzielenia się z innymi ludźmi własnymi doświadczeniami i przekonaniami, będącymi rezultatem jego bezpośredniego poznania, ujął swe myśli i uczucia w formę tej książki fascynującej, a zarazem inspirującej i bardzo pouczającej. Poważny czytelnik znajdzie w tej literaturze nie tylko świadectwo człowieka, który przedarł się przez krainę zwodniczej sansary, lecz ponadto dość treści dla myśli i natchnienia.
Dr. M. Hafiz Syed, czerwiec, 1953
Wstęp do wydania drugiego
Pierwsze wydanie tej książki zostało opublikowane w październiku 1952 roku, pod tytułem „W dniach wielkiego spokoju… kartki dziennika z Indii” w języku angielskim. Stosownie do licznych rad i słów zachęty oraz wielu życzliwych recenzji ekspertów zarówno w Indiach, jak i na Zachodzie, zdecydowałem się – opierając się na moim starym pamiętniku – rozszerzyć niniejszą wersję tekstu o kilka rozdziałów, oraz zmienić podtytuł.
Zdawało mi się, że będzie najlepiej, jeśli opisując moje przeżycia użyję możliwie najprostszej formy, unikając terminów technicznych i klasycznych terminów jogi, które mogłyby wprowadzić zamęt w umyśle ucznia, nie oswojonego z nimi. Jeśli się chce głosić sprawy duchowe, trzeba koniecznie unikać przeciążenia umysłu, ono bowiem odwraca uwagę i przeszkadza w przyjęciu głównej treści.
Prócz słów Śri Maharishiego, wypowiedzianych w mojej obecności, zamieściłem również cytaty z tych publikacji, zawierających jego nauki, które były przez niego samego przejrzane i zaaprobowane. Są to:
Self-Realisation. Life and teachings of Sri Ramana Maharshi (Samo-realizacja. Życie i nauki Śri Ramany Maharishiego), B. V. Narasimha Swami, wydanie trzecie, 1936.
Maha Yoga (Wielka Joga), „Who”, wydanie trzecie, 1947.
Maharshi`s Gospel (Ewangelia Maharishiego), wydanie czwarte, 1946.
Five Hymns to Sri Arunachala (Pięć Hymnów do Arunaćali), Śri Maharishi, wydanie trzecie, 1946.
Vichara Sangraham i Who am I (Kim jestem?), dwie małe broszurki według nauk Mędrca, których udzielał w latach 1900-1902 swoim pierwszym uczniom.
Po opuszczeniu przez Maharishiego swego ciała 14 kwietnia 1950 r. ukazały się w książkach, wydanych przez dawniejszych mieszkańców aśramu pewne „nowe” interpretacje i cytaty jego wypowiedzi. Możliwe, iż są one poprawne, ja jednak wolę ograniczyć się do powyższych, zaaprobowanych przez samego Mistrza tekstów. Dałem czytelnikowi opis tego, co sam przeżyłem i przyjmuję całkowitą odpowiedzialność za prawdziwość tego, co napisałem.
Nauki Mędrca, przechodząc przez świadomość poszczególnych uczniów, muszą ulegać zmianom, zależnie od rozwoju, gorliwości i ćwiczenia każdego z nich. Nauka sama jest prosta tak, że w jej głównej treści nie mogą powstać duże odchylenia, osobiste zaś wykładnie mogą różnić się tylko w punktach mało istotnych. Najprawdziwsza interpretacja to taka, która powstaje w sercu ucznia na skutek łaski Mistrza.
Prawdziwe urzeczywistnienie nie wynika z rozumowego studiowania słów nauki, a dokładna znajomość życiorysu Rysziego nie skłania jeszcze człowieka do spróbowania „bezpośredniej ścieżki”.
Pewien Mistrz zachodni powiedział na początku tego stulecia: „Kto opuści ziemię w stanie duchowej ślepoty, będzie takim i po śmierci”. Znaczy to, że sam fakt opuszczenia ciała nie daje duchowego oświecenia. Śri Maharishi podkreślał często, że musimy próbować doświadczyć urzeczywistnienia tu i teraz, i że żaden duchowy mistrz nie przeciwstawia się innemu. Święci i joginowie rozumieją pilność tej sprawy i nie przesuwają jej do jakiegoś przyszłego, nieznanego stanu.
Ponieważ urzeczywistnienie nie jest niczym innym, jak tylko podniesieniem naszej świadomości do poziomu Rzeczywistego, Ducha, Jaźni, a więc przekroczeniem tak zwanej „normalnej” świadomości mózgu-umysłu, czyli ego, musi nieuniknienie doprowadzić do pewnych form ponadświadomości, czyli samadhi. Te ekstatyczne przeżycia są konieczne do osiągnięcia ostatecznego trwałego stanu sahaja-samādhi. Na Zachodzie nazywają niektórzy te stany samadhi „wtajemniczeniami”.
Gdy zapytywano Maharishiego dlaczego on sam nie przeszedł w swym obecnym życiu owych „wtajemniczeń”, lecz osiągnął prawie bezpośrednio stan sahadźa-samadhi, odpowiedział, że ten, kto osiągnął szczyt, przeszedł zapewne w przeszłym życiu wszystkie poprzednie wtajemniczenia.
Możemy więc przyjąć za fakt, że te doświadczenia duchowe są konieczne do osiągnięcia stanu „wyzwolonego”, Rysziego, dźiwan-mukty, czy też po prostu Mistrza. Terminy te są synonimami.
Każdy więc z nas musi w końcu to przeżyć, ale na najniższej płaszczyźnie efekty są różne, zależnie od różnic indywidualnych. Lecz już sama wiedza, że inni miewali takie przeżycia, jest dla spoglądających naprzód uczniów prawdy sama przez się zachętą.
I to jest jedynym powodem ukazania się tej książki. Na pytanie: „Co dały ci te doświadczenia?” jedyna odpowiedź, wyrażalna w słowach jest następująca: „Bezsporną pewność, że ścieżka istnieje, że cel osiągnąć można i że tylko Mistrz może nas do niego doprowadzić”.
Pytano także: „Co staje się z uczniem potem, gdy jest oddzielony od Mistrza w jego postaci fizycznej?” Mogę na to odpowiedzieć tylko, że łączność z Mistrzem nigdy nie ustaje. W jakiś tajemniczy sposób kieruje on zawsze i na wieki tymi, którzy za nim podążają. Niektórzy czuli, że od czasu gdy opuścił on swe ciało, postępują szybciej niż wówczas, gdy mogli siadywać przy nim za jego życia w ciele fizycznym.
Mistrz błogosławi ziarno, które w nas posiał, a czas zdziała resztę zależnie od tego, w jakim stopniu uczeń zasługuje na łaskę. Oto przyczyna niezwykłego na pozór faktu, iż Mistrz wysyła często uczniów w świat, daleko od aśramu, aby ich rozwój mógł się tam dokonać.
Gdy ziarno wykiełkowało w cieplarni, musi dalej wzrastać na zewnątrz niej. Ale słońce, które je oświetla, jest zawsze to samo.
Mouni Sadhu, czerwiec, 1955
Wstęp do wydania pierwszego
Przed czterema jeszcze laty postanowiłem odwiedzić jednego z ostatnich wielkich Ryszich Indii, znanego w minionych czterdziestu latach jako Śri Ramana Maharishi. Warunki powojenne nie sprzyjały jednak podróżom transkontynentalnym, zwłaszcza jeśli było się zmuszonym korzystać z dróg morskich zamiast z szybkich linii napowietrznych.
Pomimo to jednak dotarłem w porę do aśramu. Poważna choroba Mędrca – zdawano sobie sprawę, że opuści on niedługo ten świat, na którym przebywał już lat ponad siedemdziesiąt – nie przeszkadzała w zbliżeniu się do niego jak dawniej i nawet zadawaniu pytań.
Odwiedzający byli jednak na ogół mniej nastawieni na zadawanie pytań wielkiemu człowiekowi, pragnęli raczej przebywać w jego bezpośredniej bliskości. Maharishi sam wyłożył swoją naukę w kilku mniejszych pracach. Wiele innych opublikowali jego uczniowie, opatrzywszy je starannie uwagami. Z tego powodu nauki jego stały się dostępne i bywały zazwyczaj czytywane przez ludzi, zanim przybywali oni do aśramu. Zasadniczym życzeniem przeto tych wszystkich, którzy z różnych stron świata tu zjeżdżali było nie słuchanie nauk, które już znali, lecz raczej przebywanie w obecności świętego, przyciągającego ku sobie jak niewidoczny a silny magnes tych wszystkich, którym szczęśliwy los i pomoc Opatrzności wskazały drogę ku niemu.
* * *
Pisałem ten pamiętnik sporadycznie. Usiłowałem po prostu rzucać na kartki papieru w krótkich i szybkich zdaniach notatki, w wielu wypadkach nawet bez daty. Bo było tak, jak gdyby czas przestał istnieć w tym osobliwym zakątku świata. Spisywałem po prostu, bez żadnego planu, moje doświadczenia duchowe, nastroje i stany umysłu tak, jak się dzień po dniu zjawiały wówczas, gdym siedział u stóp Maharishiego.
Z moich dawnych wędrówek „w poszukiwaniu prawdy” przywiozłem ze sobą znaczną ilość balastu myślowego w postaci różnych teorii okultystycznych i okruchów nauk innych mistrzów. Gdy więc teraz próbowałem wyrazić słowami nowe wewnętrzne i transcendentalne przeżycia, jakich doznawałem w obecności Maharishiego, przyjmowały one – wbrew mojej woli – postać pewnych gotowych, szablonowych myśli i sądów.
Żadne ludzkie słowa nie są w stanie wyrazić tego, co nazywamy Prawdą, Duchem lub Bogiem. W świętych pismach wszystkich religii świata znajdziemy jednak ślady przeżyć tych, którzy przed nami wędrowali ścieżką poszukiwań. Znajdujemy tam słowa o takiej mocy i pięknie, że wszelkie próby znalezienia lepszej formy na wyrażenie Tego, co jest bez kształtu, są daremne i bezskuteczne. Słowa wielkich nauczycieli i przewodników ludzkości są strumieniami mocy i światła. Nic dziwnego, że każda istota, przebywająca w pobliżu jednego z nich włącza się nieświadomie w nurt tych strumieni.
Często po medytacji w obecności Maharishiego spontanicznie przypominałem sobie niektóre z krótkich klasycznych powiedzeń, będących rodzajem duchowych pewników. Zdań tych, które stały się „mottami” mego dziennika, użyję tu jako podtytułów rozdziałów, ponieważ mają one dla mnie znaczenie o wiele większe niż wszystkie daty.
* * *
Nie usiłowałem tu opisać żadnej z „nauk” Maharishiego, ponieważ można je znaleźć w wielu książkach. Zamiarem moim jest notować tutaj to, czego one nie zawierają, a mianowicie istotne doświadczenia przeciętnego człowieka, który chciał sam dla siebie poznać, czym jest obecność wielkiego Mędrca i jego oddziaływanie. Czytałem tak wiele opisów uczniów, inteligentnie klasyfikujących właściwości i nauki swoich mistrzów, że mogłem – przynajmniej teoretycznie – wiedzieć, czego można się spodziewać w obecności jednego z nich. Wszelkie jednak teorie, wszelka nabyta wiedza rozpadają się w proch w obecności człowieka doskonałego. Stają się one tak zbędne, jak zbędny jest skomplikowany zachodni ubiór z kołnierzykiem i krawatem w bezlitosnym żarze tej części Indii.
Wśród wielu uczniów Maharishiego, rozproszonych po całym świecie, Hindusi są na pewno najliczniejsi. Jest to zrozumiałe. Przez tyle lat byli bliżej światła; mieli najlepszą możliwość przebywania z Mędrcem i zrozumienia jego nauk. Wielu spomiędzy nich posunęło się naprzód w rozwoju. Wielu doznało wzniosłych i ważnych duchowych przeżyć. Ale ci nasi bracia – indyjscy joginowie – nie lubią mówić o swych najwyższych wzlotach, a jeszcze mniej o nich pisać. Wolą natomiast opowiadać o drogach, które prowadzą ludzi do tych mistycznych przeżyć. Bez wątpienia mają słuszne powody do takiego nastawienia. Przede wszystkim wierzą, że wszystko to, co by sami powiedzieć mogli, zostało już powiedziane przez Mistrza i że nikt tego lepiej niż on wypowiedzieć nie zdoła. Poza tym Hindusi żywią bezgraniczne zaufanie do postanowień Najwyższego. Wierzą mocno, że jest On w pełni odpowiedzialny za to, co stworzył. Mając takie stanowisko, nie czują żadnej pilnej potrzeby pracy nad postępem i ulepszaniem świata. Człowiek Zachodu natomiast ma wrodzoną potrzebę dzielenia się z innymi swymi odkryciami i doświadczeniami, jeśli mniema, że może im to przynieść jakiś pożytek. Więc pisze. Myślę, że ze swych punktów widzenia zarówno Hindusi, jak i ludzie Zachodu mają do pewnego stopnia słuszność. Zadania ich i „misje” są jednak różne.