Swami Wiwekananda
Wykład wygłoszony w Londynie 10 listopada l896 r.
Proszono mnie, abym mówił dzisiaj o zastosowaniu filozofii wedanty w praktyce. Jak już powiedziałem, teoria może być najwspanialsza, ale trzeba wiedzieć, jak się ją wciela w życie. Teoria nienadająca się do praktycznego zastosowania jest tylko pustą gimnastyką intelektu, bez istotnej wartości. Toteż wedanta – jako religia – powinna nadawać się do jak najszerszego zastosowania, powinna przydawać się nam we wszystkich okolicznościach życia. Co więcej – podział na sprawy religijne i sprawy życia świeckiego powinien zniknąć, ponieważ wedanta głosi Jednię – jeden byt we wszystkim. Ideały religii powinny objąć wszystkie dziedziny życia, powinny przeniknąć wszystkie nasze myśli i zamienić się w czynne, praktyczne działanie. W toku rozważań będę się starał skupić właśnie na tych zagadnieniach dotyczących praktyki.
Wobec tego, że obecna seria wykładów ma stać się podstawą dla dalszych, należy najpierw przedstawić teorie i prześledzić ich zastosowanie, poczynając od czasów odosabniania się w grotach i leśnych pustelniach, aż do czasów uczestniczenia w życiu, w najruchliwszych dzielnicach naszych uprzemysłowionych miast. Należy zwrócić uwagę na fakt, że wiele z tych myśli zrodziło się nie w leśnych samotniach, lecz że dali je światu ludzie – zdawałoby się najwięcej pochłonięci obowiązkami – mianowicie monarchowie zasiadający na tronach.
Śwetaketu, syn Aruni, mędrca i prawdopodobnie pustelnika, wychowany w lasach, udał się do miasta Pańćala i stanął przed obliczem króla Prawahana Dźajwali. Król zadał mu pytania:
– Czy wiesz, dokąd odchodzą umierający? – Nie wiem, Panie.
– Czy wiesz, w jaki sposób powracają? – Nie wiem, Panie.
– Czy znasz drogę przodków i drogę Bogów? – Nie znam tego, Panie.
Król zadawał jeszcze inne pytania, a Śwetaketu nie mógł na nie odpowiedzieć. Wobec tego król powiedział mu, że jest ignorantem. Młodzieniec powrócił do ojca i powtórzył mu pytania, które mu zadał król. Aruni musiał przyznać, że sam również nie mógłby dać na nie odpowiedzi; nie dlatego, żeby nie chciał odpowiadać, ani dlatego, żeby nie chciał nauczać syna, lecz po prostu dlatego, że sam nie wiedział.
Śwetaketu ponownie udał się do króla i poprosił go, żeby zechciał odkryć mu te tajemnice. Król powiedział mu, że dotychczas te sprawy znane były tylko władcom, nawet kapłani nigdy ich jeszcze nie zgłębili. Zgodził się jednak go o nich nauczać.
Z treści różnych upaniszad wynika, że filozofia wedanty powstawała bynajmniej nie wyłącznie wśród lasów, lecz że najdoskonalsze z jej zdobyczy zostały poznane i sformułowane przez jednostki bardzo zajęte sprawami życia codziennego. Nie można przecież sobie wyobrazić człowieka bardziej zajętego niż monarcha absolutny, człowiek rządzący milionami ludzi; a jednak niektórzy z tych władców byli głębokimi myślicielami. Wszystko to świadczy, że filozofia ta jest jak najbardziej powiązana z życiem i musi być praktyczna.
Dojdziemy później do rozważań nad Bhagawadgitą (najlepszym komentarzem filozofii wedanty), i zobaczymy tam rzecz szczególną, mianowicie, że akcja toczy się na polu bitwy, gdzie Kryszna naucza tej filozofii Ardźunę. Każda strona tej natchnionej pieśni promienieje słowami opiewającymi intensywne działanie, ale którego podłożem ma być wieczna cisza i spokój. Oto tajemnica właściwego działania; zaś celem wedanty jest jej poznanie.
Bezczynność taka, jaką znamy, tzn. bierność, nie może być oczywiście celem. Gdyby tak było, to ślepe mury osiągnęłyby maksimum inteligencji, bo są pozbawione aktywności, bryły błota i pnie byłyby największymi mędrcami, bo są bezwładne i bezczynne. Bezczynność nie staje się bynajmniej działaniem, jeśli zmieszana jest z pasją, zapałem. Rzeczywiste działanie, które jest celem wedanty, łączy się z odwiecznym spokojem, spokojem nie do zmącenia, z niezachwianą równowagą umysłu, cokolwiek by się zdarzyło. Nauczeni doświadczeniem, wszyscy wiemy, że jest to postawa najbardziej sprzyjająca pracy.
Zapytywano mnie często, czy do działania nie jest potrzebny zapał, który zazwyczaj pobudza do pracy. Przed laty było to i moje zdanie, ale w miarę przybywania mi lat i zbierania doświadczeń przekonałem się, że jest inaczej – im mniej gorliwości, tym lepiej pracujemy. Im. większy przenika nas spokój, tym lepiej dla nas, tym więcej zdołamy dokonać. Skoro tylko stracimy kontrolę nad emocjami, zaczyna się trwonienie energii, szarpanie nerwów i zmącenie myśli, a wtedy niewiele uda się nam dokonać. Energia, którą należałoby zużyć na pracę, jest rozpraszana na przemijające nastroje, niewiodące ku niczemu. Energia jest w pełni zużywana na pracę dopiero wtedy, kiedy umysł jest spokojny i skupiony. Jeśli przeczytacie żywoty wielkich ludzi czynu, przekonacie się, że byli to niezwykle spokojni ludzie, nic nie mogło ich wytrącić z równowagi. Kto łatwo wpada w gniew, nigdy wiele nie dokona, kogo zaś nic nie doprowadzi do gniewu, ten może dokonać rzeczy wielkich. Człowiek poddający się wybuchom złości, nienawiści i jakichkolwiek innych emocji, nie może pracować – on tylko bezsensownie traci siły i nie osiąga niczego. Najwięcej osiąga człowiek spokojny, wybaczający, szlachetny i zrównoważony.
Wedanta mówi o pewnym ideale, a jak wiemy ideał jest zawsze odległy od rzeczywistości, od rzeczy praktycznych. Ludzka natura ma dwie skłonności: pragnienie zharmonizowania ideału z życiem i drugą – uwznioślenie życia aż do osiągnięcia ideału. Zrozumienie tego jest niezmiernie ważne, ponieważ pierwsza z tych skłonności stanowi pokusę, która ciągle nas wabi w tym życiu. Uważam, że stać mnie tylko na pewien rodzaj wysiłków i pracy; być może większość z nich jest zła; może większość jest wytworem żądzy, gniewu, chciwości i egoizmu. Otóż, jeżeli zwraca się do mnie ktoś głoszący określony ideał, a pierwsze, co jest konieczne, aby zbliżyć się do tego ideału, to wyrzeczenie się egoizmu, wyrzeczenie się prymatu ego, wówczas oświadczam mu, że ten ideał jest nieosiągalny, że to, czego żąda jest niewykonalne.
Jeżeli zaś – odwrotnie – ukazują mi ideał dający się pogodzić z moim egoizmem, natychmiast z radością przyjmuję go. Takiego ideału było mi właśnie potrzeba!
Podobnie jak słowo „ortodoksja” przybrało różne znaczenia, ponieważ nadużywane jest przy wielu różnorodnych okazjach, tak samo termin „praktyczne” kryje pod sobą niejednakową treść. Każdy swoją „doksję” uważa za ortodoksję, cudzą zaś za heterodoksję. Tak samo ma się rzecz z określeniem co jest praktyczne. To, co uznałem za praktyczne, skłonny jestem uważać za jedyne najpraktyczniejsze na świecie. Jeżeli jestem kupcem, jestem przekonany, że handel jest jedynym praktycznym zawodem. Jeżeli jestem złodziejem, uważam kradzież za jedyny najlepszy sposób zdobywania środków, wszystkie zaś inne sposoby za gorsze. Sami widzicie, jak słowa „praktyczne” używamy na oznaczanie wszystkiego, co lubimy i co umiemy robić.
Pragnę wam tu wyjaśnić, że wedanta nadaje się do intensywnego stosowania w praktyce – oczywiście jako ideał. Ona nie głosi jakiegoś nieosiągalnego ideału, chociaż jest on dość wysoki. Krótko mówiąc – ideał ten ukazuje wam, że nasza natura jest boska: – „Ty jesteś Tym” – oto cała treść wedanty.
Jeżeli śledziliście cały rozwój (na drodze tego ideału) zachowując niezbędną intelektualną czujność, wiecie, że ludzka dusza jest czysta i wszechwiedząca, wiecie, że przesądy takie jak narodziny i śmierć, nie mają absolutnie najmniejszego znaczenia, kiedy chodzi o duszę. Dusza nie zaczęła się nigdy od narodzin i nie zazna nigdy śmierci. A całe gadanie o tym, że umrzemy i lęk przed śmiercią są to najzwyczajniejsze przesądy. Także wszelkie twierdzenia, że czegoś możemy dokonać, a coś innego jest dla nas nieosiągalne, są również przesądami. Możemy dokonać wszystkiego. Wedanta uczy ludzi przede wszystkim zaufania do samych siebie. Pewne religie mówią, że człowiek niewierzący w Boga osobowego, znajdującego się poza człowiekiem, jest ateistą. Natomiast wedanta mówi, że ateistą jest człowiek niewierzący w siebie. Brak wiary we wspaniałość własnej duszy – oto co wedanta nazywa ateizmem.
Z pewnością dla wielu taka myśl jest czymś przerażającym. Większość spośród nas myśli, że nigdy nie osiągnie tego ideału, ale wedanta twierdzi, że każdy z nas go osiągnie – mężczyzna, kobieta czy dziecko, każdy bez różnicy rasy czy płci. Nic nie może stać się przeszkodą w urzeczywistnieniu tego ideału, bo wedanta ukazuje nam, że już jest urzeczywistniany, że staje się rzeczywistością tu i teraz.
Należą do nas wszystkie potęgi wszechświata. Tylko my sami zasłaniamy oczy dłońmi i wierzymy, że otaczają nas ciemności. Dowiedzmy się, że dokoła nie ma ciemności. Odejmijmy dłonie sprzed oczu, a objawi się nam światłość, która jest tu już od całej wieczności. Ciemności nigdy nie było, słabość nigdy nie istniała. To tylko my wpadliśmy w obłęd wierzenia, że jesteśmy słabi, że jesteśmy nieczyści. Wedanta głosi nie tylko, że ideał jest osiągalny, lecz także, że był tu zawsze, że ideał ten jest Rzeczywistością, jest naszą własną naturą. Wszystko inne, co widzicie, jest błędne i nieprawdziwe. Kiedy mówicie: „Jestem małą śmiertelną istotą”, mówicie coś nieprawdziwego, czym zaprzeczacie sobie samym i przez co wmawiacie sobie, ze jesteście słabi, podli i nikczemni.
Wedanta nie uznaje grzechów, zna tylko błędy. Według wedanty, najgłębszym błędem jest twierdzenie, jakobyśmy byli słabi, grzeszni, że jesteśmy marnymi istotami, bez mocy, że nie możemy niczego zdziałać. Za każdym razem, kiedy ożywiacie w sobie podobną myśl, dodajecie jedno ogniwo więcej do krępujących was łańcuchów, narzucacie nową warstwę złudzeń na swą duszę.
Każdy, kto wierzy, że jest słaby, myli się. Ktokolwiek uważa siebie za nieczystego – myli się i wysyła w świat wokół siebie złe fale myśli.
Musimy mieć świadomość, że wedanta bynajmniej nie jest usiłowaniem doprowadzenia do ideału naszego obecnego życia, tego tworu autohipnozy, tego złudnego życia, którym się obarczyliśmy. To złudne życie musi zniknąć, a przejawić się musi życie realne, rzeczywiste, które istnieje wiecznie, musi się przejawić i promieniować. Nikt nie staje się stopniowo coraz czystszym, jest to tylko sprawa mniejszego lub pełniejszego przejawiania się. Zasłona spada i wrodzona czystość duszy zaczyna się przejawiać. Wszystko jest już w nas – nieskończona czystość, wolność, miłość i bezgraniczna moc.
Wedanta mówi również, że można to urzeczywistniać nie tylko w głębi lasów i w jaskiniach, lecz we wszelkich możliwych warunkach ludzkiego życia. Wiemy już, że ci, którzy odkrywali te prawdy, żyli nie w pustelniach, lecz w zwykłym świecie, zajęci pracami zawodowymi; byli to ludzie – a mamy podstawy, aby tak twierdzić – wiodący życie bardzo czynne i pochłaniające – wodzowie armii, władcy zasiadający na tronach, czuwający nad dolą milionów ludności – i to w czasach monarchii absolutnych, a nie w epoce dzisiejszej, kiedy to królowie pełnią rolę dekoracji. A jednak oni znajdowali czas na to, aby dojść do tych wzniosłych idei, urzeczywistnić je i nauczać o nich ludzkość. Dla nas, którzy w porównaniu z królami, żyjemy niemal w błogiej bezczynności, urzeczywistnianie tych prawd w praktyce, powinno być o wiele łatwiejsze. Powinniśmy się wstydzić, że nie umiemy ich urzeczywistnić, chociaż w porównaniu z nimi, rozporządzamy tak wielką ilością czasu, a pracy mamy niewiele. Moje obowiązki są znikome w porównaniu z ciążącymi na władcach absolutnych. W porównaniu z zadaniami Ardźuny na polu Kurukszetry, gdzie dowodził on armią, moje obowiązki są prawie niczym. Tam, wśród zgiełku i zamieszania pola bitwy, miał on jeszcze czas na rozmowy o najistotniejszych filozoficznych kwestiach i na stosowanie ich natychmiast w swym życiu. Z pewnością powinniśmy móc postępować tak samo w naszym życiu, które jest przecież stosunkowo swobodniejsze, łatwiejsze i wygodniejsze. Większość z nas ma więcej czasu niż nam się zdaje, jeśli tylko zechcemy go wykorzystać we właściwy sposób. Jeżeli tylko byśmy chcieli, korzystając ze swobody danej nam w tym życiu, moglibyśmy postawić sobie setki ideałów i osiągnąć je. Ale nie możemy przy tym zniżać ideałów do poziomu zwykłej rzeczywistości.
Najchętniej dajemy posłuch potakiwaniom ze strony ludzi, którzy usprawiedliwiają nasze błędy, uczą nas wynajdywania powodów naszych śmiesznych przyzwyczajeń i pobłażania dla wszystkich naszych niemądrych pragnień. Myślimy wtedy, że taki ideał jest jedynym, który i nam powinien odpowiadać. Ale rzecz ma się całkiem inaczej. Nie tego naucza wedanta. Według niej to, co realne, rzeczywiste, musi współgrać z idealnym, obecne życie powinno być na podobieństwo życia wiecznego.
Powinniście zawsze pamiętać, że jedyną i centralną ideą wedanty jest idea Jedni. Nie ma niczego dwoistego; życie jest jedno i nie ma nawet dwóch rodzajów życia, nawet w dwóch światach. Zobaczcie, że Wedy na początku mówią o raju i tym podobnych rzeczach, ale dalej, kiedy dochodzą do najwyższych ideałów swej filozofii, pozbywają się wszystkich tego rodzaju rzeczy. Nie ma innego życia, tylko Jedyne Życie, Jeden Świat, Jeden Byt. Wszystko jest tym Jednym Jedynym; różnice polegają tylko na stopniu, ale nie na naturze. Różnica nie dotyczy wcale natury życia. Wedanta całkowicie odrzuca ideę, jakoby zwierzęta były czymś innym niż ludzie, albo też zostały stworzone przez Boga po to, byśmy je zjadali.
Są ludzie o wrażliwości skłaniającej ich do zakładania stowarzyszeń zwalczających wiwisekcję. Zapytałem osobę należącą do jednego z takich stowarzyszeń: „Dlaczego uważa pan za dopuszczalne zabijanie zwierząt, aby je zjeść, a za niedopuszczalne zabicie jednego czy dwóch w celach doświadczeń naukowych” – Odpowiedział mi: „Wiwisekcja jest rzeczą straszliwą, ale zwierzęta są nam przecież dane, abyśmy je zjadali”.
Jednia obejmuje wszystkie zwierzęta. Jeżeli życie człowieka jest nieśmiertelne, to życie zwierzęcia również. Różnica polega jedynie na stopniu, nie na naturze. Jednokomórkowy pierwotniak i ja jesteśmy tacy sami, różnica polega jedynie na stopniu, a ze stanowiska wyższego życia, wszelkie różnice zanikają. Człowiek zauważa dużą różnicę pomiędzy źdźbłem trawy i małym drzewkiem. Jednakże kto wzniesie się dość wysoko nad ziemię, dla tego nawet najwyższe drzewa nie będą się różniły od traw. Podobnie ze stanowiska najwyższego ideału, najniższe zwierzę i najbardziej rozwinięty człowiek są tym samym.
Jeśli wierzycie w Boga, to zarówno człowiek jak i zwierzęta muszą być tym samym. Taki Bóg, który faworyzowałby swe dzieci nazywane ludźmi, a byłby okrutny względem swych dzieci nazywanych zwierzętami, byłby gorszy od demona. Wolałbym sto razy ponieść śmierć niż oddawać cześć takiemu Bogu. Całe moje życie byłoby walką przeciw kultowi takiego Boga. Ale w rzeczywistości różnicy nie ma, ci zaś, którzy upierają się, że ona istnieje, są nieodpowiedzialnymi ignorantami bez serca.
Przejdźmy teraz do nieprawidłowego użycia słowa „praktyczny”. Mogę nie być sam wegetarianinem, ale rozumiem ten ideał. Kiedy jem mięso, wiem, że to jest złe. Jeżeli w pewnych okolicznościach bywam zmuszony spożywać mięso, wiem, że to jest okrutne. Nie rzucam swego ideału w błoto, aby usprawiedliwić słabość swego postępowania. Ideałem jest nie jeść wcale ciał istot żywych, a nawet nie krzywdzić żadnej z nich, bo wszystkie zwierzęta są naszymi braćmi. Jeżeli będziecie mogli myśleć o nich jak o braciach, zbliżycie się trochę do braterstwa wszystkich dusz, nie mówiąc już o braterstwie samych ludzi. Zazwyczaj uważacie, że jest to nie do przyjęcia przez wielu ludzi, ponieważ oznaczałoby to wymaganie od nich, aby zrzekli się swych przyzwyczajeń i wznieśli się wyżej ku ideałowi, natomiast jeżeli ukażecie im teorię dającą się pogodzić z ich obecnym życiem, przyjmą ją jako najzupełniej nadającą się do praktykowania.
Człowiek ma wrodzoną skłonność do konserwatyzmu. Nie lubi ruszyć się nawet o krok z miejsca. Ludzkość podobna jest do zabłąkanych wędrowców, zamarzających w śnieżnej zaspie. Kiedy ich usiłują ruszyć i zmusić do pójścia dalej, opierają się mówiąc, że przecież tak przyjemnie jest zasnąć w śniegu – i umierają podczas snu. Taka jest nasza natura. Tak postępujemy przez całe życie – cali zamarzamy, ale pragniemy tylko snu. Dlatego musicie walczyć, by zdobyć się na wysiłek zbliżenia się do ideału. Jeżeli ktokolwiek ściąga ideał do waszego poziomu i głosi religię bez najwyższego ideału – nie słuchajcie go. Według mnie taka religia jest niepraktyczna i nie zawiera w sobie nic do osiągnięcia. I przeciwnie – jeżeli ktoś głosi religię, ukazującą najwyższy ideał, gotów jestem ją przyjąć. Strzeżcie się ludzi, silących się na usprawiedliwianie słabostek i zmysłowości. Dość już pogrążyliśmy się w materię ziemi, staliśmy się niewolnikami zmysłów, toteż pójście śladem takich wskazań, nigdy by nas nie wprowadziło na ścieżkę wyzwolenia.
Mam nieco życiowych doświadczeń i widziałem już wiele takich poczynań. Moja ojczyzna jest krainą obfitującą w sekty zjawiające się wciąż jak grzyby po deszczu. Corocznie powstają tam nowe. Ale rozwijają się – jak zauważyłem – tylko te, które nie godzą się na łączenie spraw ciała z drogą prawdy. Wszędzie, gdzie zyskuje posłuch błędna idea łączenia cielesności z najwyższym ideałem, gdzie ściągają Boga do poziomu człowieka, musi dojść do ruiny. Człowiek nie powinien upadać do poziomu niewolnika materii tego świata, lecz powinien być wywyższony aż do Boskości.
Jednakże ta sprawa ma także odwrotną stronę. Nie powinniśmy nikogo traktować pogardliwie. Wszyscy zmierzamy do tego samego celu. Między słabością i mocą jest tylko różnica co do stopnia, między cnotą i występkiem, między niebem i piekłem, między życiem i śmiercią – różnice polegają tylko na stopniu; w całym tym świecie wszelkie różnice polegają tylko na stopniu, a nie na odmienności natury, ponieważ Jednia jest tajemnicą wszystkich rzeczy.
Wszystko jest Jednią, która przejawia się raz jako myśl, raz jako życie, raz jako dusza, raz jako ciało, a różnice zachodzą tylko co do stopnia. Nie mamy więc prawa potępiania tych, którzy nie rozwinęli się jeszcze w podobnym stopniu co my. Nikogo nie potępiajcie, a jeżeli możecie mu podać rękę służąc pomocą, uczyńcie to. Jeżeli nie możecie tego uczynić, błogosławcie waszym braciom i pozwólcie im iść własną drogą. Potępianie innych i przyczynianie się do ich upadku nie jest dobrym uczynkiem; niczego się w ten sposób nie zdziała. Zużywamy wiele energii na potępianie innych, ale krytyka i potępianie są nadaremnym marnowaniem sił. Przekonamy się wreszcie, że wszystkim chodzi o to samo, że wszyscy zbliżają się mniej lub bardziej do tego samego ideału, zaś większość rozbieżności polega na odmiennym wyrażaniu się.
Weźmy na przykład ideę grzechu. Mówiłem już, jak ujmuje to wedanta. Przypomnę teraz i drugie stanowisko, mówiące, że człowiek jest grzesznikiem. Obie te teorie są w praktyce jedną, tylko że pierwsza ukazuje stronę pozytywną, druga zaś negatywną. Pierwsza ukazuje człowiekowi jego moc, druga jego słabość.
Być może, iż niemoc istnieje – mówi wedanta – ale nawet, gdyby była, chcemy wzrastać w moc. Odkąd istnieje człowiek znane są choroby. Każdy zna swe schorzenia i nie potrzebujemy, aby ktoś inny mówił nam, na co cierpimy. Nie uzdrowi nas myślenie cały czas o tym, że jesteśmy chorzy, musimy zażyć leki. Możemy zapomnieć o wszystkim dokoła, możemy zasłaniać się obłudą przed światem zewnętrznym, ale w najtajniejszej głębi serca wiemy o wszystkich naszych słabościach. Ale wedanta mówi, że przypominanie komukolwiek o jego słabościach, nikogo nie wyleczy. Raczej obdarzajcie go mocą, ponieważ ciągłe rozmyślanie o wadach nie da nikomu siły. Lekiem przeciw słabościom jest zwrócenie się ku mocy, a nie ciągłe wracanie do nich myślami. Pomagajcie ludziom poznać moc, która w nich już jest. Zamiast mówić ludziom, że są grzesznikami, wedanta poucza ze stanowiska wprost przeciwnego: – „Wy jesteście czyści i doskonali, a to, co nazywacie grzechem, nie jest częścią waszej istoty”.
Grzechy są bardzo niskimi zewnętrznymi stopniami przejawiania się Jaźni. Przejawiajcie swą Jaźń na wyższym stopniu. Jest to jedyne, o czym należy pamiętać, a wszyscy z nas mogą się na to zdobyć. Nie mówcie nigdy: „nie”, nie mówcie nigdy: „nie mogę”, ponieważ jesteście nieskończonością. Nawet czas i przestrzeń nie mogą się równać z waszą naturą. Możecie zdziałać, cokolwiek da się pomyśleć, możecie uczynić wszystko, jesteście wszechmocni.
Przedstawiłem wam zasady etyki. Obecnie zagłębimy się w szczegóły, aby je dogłębnie zbadać. Zobaczymy jak stosować wedantę każdego dnia naszego życia, w mieście i na wsi, w życiu rodzinnym i społecznym u wszystkich narodów. Bo przecież, gdyby religia nie mogła wspomagać człowieka tam, gazie on się znajduje i gdzie może się znaleźć, na niewiele by się zdała, pozostałaby teorią dla małej gromadki wybrańców. Religia, która ma służyć ludzkości, powinna mieć moc i zdolność pomagania człowiekowi w każdej sytuacji, wolnemu obywatelowi czy niewolnikowi, znajdującemu się na dnie zwyrodnienia, czy na szczytach czystości; wszędzie bez różnicy, powinna mieć moc pomagania ludzkości. Zasady wedanty albo ideały religii – możecie nadać temu nazwy, jakie chcecie – będą urzeczywistniane tylko wtedy, jeśli będą mogły wypełnić to wielkie zadanie.
Ideał wiary w nas samych jest dla nas najlepszą pomocą. Jestem głęboko przekonany, że zniknęłaby większość zła i nędzy, gdyby tej wiary w siebie nauczano wszystkich ludzi i gdyby ją praktykowano. Właśnie ta wiara w siebie była najpotężniejszym czynnikiem w całej historii ludzkości, bodźcem działania mężczyzn i kobiet, których możemy stawiać jako przykład. Idea, że osiągną coś wielkiego, była w nich od urodzenia i oni ją urzeczywistnili. Chociażby człowiek upadł bardzo nisko, nadejdzie nieuniknienie dzień, kiedy, być może nawet pobudzany rozpaczą, podźwignie się i wreszcie zdobędzie tę wiarę w siebie. Jednak lepiej jest, byśmy wiedzieli o tym od początku. Po cóż przechodzić te przykre doświadczenia, aby dojść do wiary w siebie? Czyż nie widać, że różnice pomiędzy ludźmi polegają przede wszystkim, na tym, czy mają, czy też nie mają tej wiary w siebie. Wiara w siebie może dokonać wszystkiego. Doświadczałem tego przez całe moje życie i wciąż tego doświadczam, a w miarę, jak przybywa mi wieku, wiara ta staje się we mnie coraz silniejsza.
Kto nie wierzy w siebie, jest po prostu ateistą. Stare religie nazywały ateistą tego, kto nie wierzył w Boga. Nowa religia mówi, że ateistą jest ten, kto nie wierzy w siebie. Ale wiara ta nie jest egoistyczna, ponieważ – znów to powtarzam – wedanta jest doktryną Jedni. Wedanta oznacza wiarę we wszystkich, ponieważ wy jesteście wszystkim. Umiłowanie siebie oznacza miłość do wszystkich, także umiłowanie zwierząt, umiłowanie wszystkiego, ponieważ wy wszyscy jesteście Jednością. Jest to wspaniała doktryna, która uczyni świat lepszym, jestem tego pewien. Człowiek, który może o sobie powiedzieć: „naprawdę wiem o sobie wszystko”, osiągnął najwyższy stan.
Czy wiecie ile potęgi, ile mocy, ile ukrytych sił jest poza waszą zewnętrzną postacią? Który uczony odkrył wszystko to, co jest w człowieku? Miliony lat upłynęły odkąd człowiek zjawił się na tym świecie, a nie przejawił jeszcze więcej niż nieskończenie małą cząstkę swych mocy. Toteż nie powinniście mówić, że jesteście słabi. Czyż możecie wiedzieć, jakie możliwości ukryte są poza waszą niepozorną powierzchownością. Bardzo mało wiecie o tym, co jest w was, ponieważ ocean mocy i bezgranicznej szczęśliwości leży poza waszą osobowością.
„Nauka o Atmanie musi być najpierw usłyszana!”
Starajcie się słuchać w dzień i w nocy, że jesteście Duchem. Powtarzajcie to sami sobie we dnie i w nocy, aż wejdzie to w wasze arterie i przeniknie w każdą kroplę waszej krwi, w wasze ciało i kości. Niech całe ciało będzie przepełnione tym jedynym ideałem: „Jestem Duchem bez narodzin i śmierci, pełnym szczęśliwości, wszechwiedzącym i zawsze pełnym chwały”.
Myślcie tak we dnie i w nocy; myślcie tak aż stanie się to nieodłączną częścią waszego życia; medytujcie nad tym; aż z tej myśli zrodzi się działanie.
„Z pełni serca usta mówią” – i również z pełni serca ręka pracuje. Działanie pojawi się samo. Napełnijcie się tym ideałem, czymkolwiek się zajmujecie, stale o nim rozmyślajcie. Wszystkie wasze działania nabiorą wielkości, przemienią się i uświęcą przez samą moc myśli. Jeżeli materia jest potężna, to myśl jest wszechmocna. Obyście tę ideę odczuli w swym życiu. Napełnijcie się myślą o waszej wszechmocy, o waszym majestacie i chwale.
Dziękujmy Bogu, że żaden przesąd nie został nam wbity do głowy! Dzięki Bogu, że nie byliśmy otoczeni od urodzenia presją przesądów ani paraliżującymi ideami o naszej słabości i małości! Dzięki Bogu, że ludzkość mogła znaleźć łatwiejszą ścieżkę, aby dojść do najszlachetniejszych i najwyższych prawd!
Jednak człowiek musi przejść przez wszystkie etapy. Zatem nie utrudniajcie drogi tym, którzy pójdą nią po was.
Dla niektórych te nauki mogą to być trudne do przyjęcia. Znam ludzi, których te idee przerażają, ale dla tych, którzy pragną stać się praktyczni, jest to pierwsze co muszą pojąć. Nie wmawiajcie nigdy sobie ani innym, że jesteście słabi. Czyńcie dobro, jeżeli możecie, ale nie wyrządzajcie zła światu. W głębi serca wiecie, że wiele spośród waszych ograniczonych idei, owo poniżanie siebie, płacze i błagania, z którymi zwracacie się do istot stworzonych waszą wyobraźnią, są to wszystko przesądy. Wymieńcie choćby jeden przypadek, kiedy wasze modły zostały wysłuchane. Wszystkie odpowiedzi jakie nadeszły, pochodziły wprost z waszego własnego serca.
Dobrze wiecie, że nie ma duchów i upiorów, kiedy jednak znajdziecie się w ciemności, dreszczyk przebiega wam po grzbiecie. Dzieje się tak dlatego, ponieważ w dzieciństwie straszono was „duchami”. Ale nie powtarzajcie takich historii innym ze strachu przed opinią publiczną i społeczeństwem, z obawy przed poróżnieniem się z przyjaciółmi, bądź też aby nie utracić przesądów, do których tak się przyzwyczailiście. Oswobodźcie się od tego wszystkiego.
Czyż jest w religii coś ważniejszego, czego należałoby nauczać, niż idei o Jedności całego Wszechświata i wiary w siebie? Przez tysiące lat wszystkie trudy ludzkości zmierzały ku temu celowi i ludzkość nadal nad nim pracuje. Teraz przyszła kolej na was. Znacie już prawdę, bo naświetlono ją już ze wszystkich stron. Głoszą ją, nie tylko filozofia i psychologia, lecz także nauki materialistyczne.
Gdzie znajdziecie dziś naukowca, który by nie uznawał Jedni Wszechświata? Kto odważyłby się mówić o wielości światów? Wszystko to są przesądy. Jest jedno życie i jeden świat, tylko nam to jedno życie i jeden świat wydają się wielorakie. Ta wielorakość jest jak senne marzenia. Kiedy śpisz, pojawia się sen, a po nim przychodzi następny. Nie żyjecie w tych snach – zdarzenia przesuwają się przed wami jedne za drugimi. Tak samo dzieje się w tym świecie, złożonym w 90% z niedoli i 10% ze szczęścia. Być może, po pewnym czasie ukaże się wam jako 90% szczęścia i wtedy nazwiecie świat rajem. Ale nadejdzie dzień, w którym mędrzec ujrzy świat jako samego Boga i swoją duszę jako Boga. Bo wyplątał się ze złudzeń, jakoby różnorodność świadczyła o wielorakości światów i przejawów życia. Cała ta różnorodność jest przejawem Jednego Jedynego. ONO przejawia siebie jako wieloraką różnorodność, jako materię, ducha, umysł, myśl i wszystko inne. Toteż naszym pierwszym krokiem powinno być poznanie tej prawdy i przekazywanie jej innym. Oby ten ideał szerzył się po całym świecie wypierając przesądy. Mówcie o nim ludziom słabym i nie przestawajcie tego powtarzać.
Jesteś tym, co jest Czyste; zbudź się i powstań, bo jesteś pełen mocy i nie przystoi ci trwać w uśpieniu. Zbudź się i otrząśnij ze snu, który nie jest twoim naturalnym stanem. Wyzbądź się myśli jakobyś był martwy i słaby. O ty, który jesteś potężny, obudź się, wznieś głowę śmiało, przejawiaj swą prawdziwą naturę. Nie przystoi ci wierzyć, że jesteś grzesznikiem, nie przystoi ci wierzyć jakobyś był słaby.
Mówcie to wszystkim, mówcie to samym sobie, a zobaczycie praktyczne tego skutki – jak wszystko się przejawi, jak z szybkością błyskawicy wszystko się przemieni. Głoście to ludzkości i ukazujcie jej, jej własną moc. Dopiero wtedy nauczymy się jak to właściwie zastosować w naszym codziennym życiu.
Aby móc postępować według tego, co nazywamy viveka (rozróżnianie), aby umieć rozróżniać w każdej chwili swego życia i w każdym naszym działaniu, prawdę od fałszu, musimy wiedzieć czym jest prawda, która jest Czystością i Jednią. Wszystko, co doprowadza do Jedni jest prawdą.
Miłość jest prawdą, nienawiść jest fałszem, ponieważ nienawiść doprowadza do zróżnicowania i podziału. To nienawiść odgradza ludzi od siebie, jest więc zła i fałszywa. Jest to moc rozpraszająca, która rozdziela i burzy.
Miłość jest spoiwem, miłość wiedzie do tej Jedni. Stanowicie Jedno; matka i dziecko, rodziny i społeczeństwo, cały świat wraz ze zwierzętami tworzą Jedno. To miłość jest Istnieniem, samym Bogiem. Wszystko co widzimy, jest mniej lub bardziej wyraźnym przejawianiem tej Jedynej Miłości. Różnice są tylko co do stopnia, ale każda bez wyjątku rzecz wyraża tę Jedyną Miłość. Wobec tego podejmując każde działanie, powinniśmy rozważyć, czy zmierza ono ku rozdzielności, czy ku Jedni. Jeżeli skutkiem byłyby podziały, należy go zaniechać, jeżeli wiodą ku Jedni, możemy być pewni, że jesteśmy na dobrej drodze. Tak samo jest z naszymi myślami; powinniśmy rozstrzygnąć, czy doprowadzą one do rozproszenia i podziału na wielość, czy też do Jedni, do zbliżenia i zjednoczenia dusz. Jeśli do zjednoczenia – będziemy je kontynuować, jeśli do rozproszenia – odrzucimy je jako nieczyste.
Podstawowa zasada etyki polega na tym, aby nie uzależniać się od niczego niepoznawalnego, nie rozprawiać o niczym nieznanym, lecz – jak mówią upaniszady: „Bóg, którego czcisz jako Boga nieznanego, jest to ten, o którym cię pouczam”. O wszystkich rzeczach wiemy za pośrednictwem Jaźni. Widzę to krzesło, ale żebym je widział, muszę najpierw postrzegać samego siebie i dopiero potem mogę postrzegać krzesło. W moim Ja i poprzez moje Ja jest dostrzegane to krzesło. W moim Ja i poprzez moje Ja jesteście mi znani; cały świat jest w taki sposób dostępny memu poznawaniu. Toteż byłoby absurdem utrzymywanie, że samo Ja jest nieznane. Zabierzcie Ja i cały Wszechświat zniknie. Całe poznawanie następuje w Ja i poprzez Ja. A więc – JA – jest najlepiej znane ze wszystkiego. Jesteście nim wy sami, jest ono tym, co nazywacie swym Ja. Możecie zapytać jakże to moje „Ja” może być waszym „Ja”. Możecie zastanawiać się, jak się to dzieje, że to ograniczone „Ja” może być bezgraniczną nieskończonością. Ale tak jest. Ograniczenie jest tylko fikcją, złudzeniem. Nieskończoność została w pewien sposób przysłonięta, a cząstka tej nieskończoności przejawia się jako „Ja”. Bezgraniczne nie może powstać z ograniczonego – byłaby to fikcja.
Dlatego każdy z nas zna Jaźń – mężczyźni, kobiety, dzieci a nawet zwierzęta. Bez świadomości Ja nie mielibyśmy życia, nie poruszalibyśmy się ani nie istnielibyśmy; bez poznania tego Pana wszystkich rzeczy nie moglibyśmy oddychać ani żyć nawet przez ułamek sekundy. Bóg wedanty jest najlepiej znany ze wszystkiego i nie jest On wytworem naszej wyobraźni.
Jeżeli nie w ten sposób nauczać o osiągalnym dla nas Bogu, to w jakiż inny? Gdzież znajdziecie Boga bardziej osiągalnego niż Ten, którego widzę przed sobą, który jest Bogiem wszechobecnym, we wszystkich istotach, bardziej rzeczywisty niż nasze zmysły. Bo wy jesteście Nim, Bogiem Wszechmocnym, Wszechobecnym, Duchem waszych dusz, a gdybym rzekł, że tak nie jest, powiedziałbym kłamstwo. Wiem to, chociażbym nie zawsze zdawał sobie z tego sprawę. On jest Jedyny, On jest Jednią wszystkiego, Rzeczywistością wszelkiego życia i wszelkiego istnienia.
Te wszystkie wiadomości z etyki wedanty trzeba rozwinąć, toteż proszę was o nieco cierpliwości. Jak już powiedziałem, zajmiemy się przedmiotem szczegółowo. Zobaczymy jak wzrastały idee; poczynając od ideałów bardzo powierzchownych i jak dalszy ich rozwój doprowadził do jednego wielkiego Ideału Jedni, którego formą jest uniwersalna miłość. Powinniśmy przestudiować te zagadnienia, aby uniknąć pewnych niebezpieczeństw.
Ludzie nie chcą znaleźć czasu na studiowanie tych spraw od podstaw. Ale na co by się zdało osiąganie wyższych stopni, jeżeli nie moglibyśmy przekazać prawdy idącym w nasze ślady? Lepiej będzie wobec tego poznać zagadnienie we wszystkich szczegółach jego rozwoju. Po pierwsze, bezwzględną koniecznością jest oczyszczenie strony intelektualnej, bo wiemy przecież, że intelektualizm jest niemal niczym; a największe znaczenie ma serce. Dzięki sercu, a nie dzięki intelektowi widzimy Boga. Intelektowi przypada tylko rola oczyszczającego drogę przed nami zamiatacza; pomocnika, jakby policjanta. A przecież policjant nie jest czynnikiem pozytywnym i niezbędnym do dobrego funkcjonowania społeczeństwa. Jest tylko po to, aby zapobiegać naruszaniu ładu, nie dopuszczać do złego działania; taka też jest cała praca, jakiej wymagamy od intelektu. Kiedy czytacie książki o treści przeznaczonej tylko dla intelektu, kiedy już opanujecie ich treść, odkładacie je z westchnieniem ulgi, bo intelekt jest ślepy i samodzielnie nie może się poruszać, nie ma rąk ani nóg. To uczucie pracuje, uczucie porusza się z szybkością większą niż elektryczność czy jakakolwiek inna energia.
Czy czujecie? Oto podstawowe pytanie. Jeżeli tak, ujrzycie Stwórcę. To właśnie uczucie, które macie dzisiaj, będzie wzrastało w moc, świętość, będzie wznosiło się na najwyższe szczyty, aż poczuje sobą wszystkie rzeczy i jednię wszystkich rzeczy, aż poczuje boskość w sobie i w innych. Tego zaś intelekt nigdy nie zdoła osiągnąć.
„Różne sposoby wymawiania słów, różne metody objaśniania tekstów z ksiąg – wszystko to sprawia zadowolenie uczonym, ale nie służy bynajmniej zbawieniu duszy.” (Viveka-cudamani 58)
Ci spośród was, którzy czytali Tomasza a Kempis, wiedzą, że on mówi z naciskiem o tym samym, na każdej stronie swego dzieła, a niemal wszyscy święci jacy żyli na ziemi, czynili tak samo.
Intelekt jest potrzebny, bo bez niego popełniamy dużo błędów i mylimy się na różne sposoby. Intelekt nas przed tym ustrzeże, ale kiedy wydostaniemy się z kłopotów, nie usiłujmy na nim niczego budować. Jest on drugorzędnym i bezczynnym asystentem. Rzeczywistym pomocnikiem jest uczucie, miłość.
Czy odczuwacie serdeczność dla innych? Jeżeli tak, wzrastacie w Jednię. Jeżeli nie stać was na uczucie dla innych, możecie być największym geniuszem intelektu wszystkich epok, ale nie staniecie się niczym. Będziecie tylko suchym intelektem i na zawsze nim pozostaniecie. Jeżeli natomiast żywicie uczucia, jesteście na dobrej drodze, choćbyście nie umieli przeczytać ani jednej księgi, ani nie władali żadnym językiem. Bóg jest z wami.
Czy dzieje świata nie pouczyły was, co było źródłem mocy proroków? Gdzie ono leżało? W intelekcie? Czy któryś z nich napisał dzieło filozoficzne pełne wspaniałych, nie do odparcia, dowodzeń logicznych? Ani jeden. Oni wypowiadali jedynie kilka słów.
Miejcie uczucia jakie miał Chrystus, a staniecie się Chrystusem, miejcie uczucia Buddy, a staniecie się Buddą. To uczucie jest życiem, mocą i siła witalną, bez których żadna, choćby najintensywniejsza intelektualna działalność, nie doprowadzi do Boga. Intelekt podobny jest bezwładnym członkom ciała, pozbawionym zdolności poruszania się. Dopiero przenikające w nie uczucie ożywia je, tak, że mogą się poruszać i działać w całym zewnętrznym świecie. Tak jest na całym świecie i musicie o tym pamiętać.
Jest to jeden z najbardziej praktycznych szczegółów moralnej nauki wedanty, bo wedanta naucza, że wszyscy jesteśmy prorokami, każdy z nas musi być prorokiem. To nie księga jest probierzem waszego postępowania, lecz wy jesteście świadectwem księgi. Skąd wiecie, że jakaś księga daje świadectwo prawdzie? Przez to, że sami jesteście prawdą i czujecie to. Tak mówi wedanta.
Co jest potwierdzeniem nauki Chrystusów i Buddów tego świata? To, że i ja i wy mamy podobne do nich uczucia. Dzięki temu ja i wy rozumiemy, że one były prawdziwe. Nasza dusza, prorok w nas, jest świadkiem ich proroczych dusz. Boskość w nas jest świadectwem samego Boga. Jeżeli nie bylibyście prorokami, nie byłaby nigdy objawiona żadna prawda o Bogu. Jeżeli wy nie jesteście Bogiem, znaczyłoby to, że nigdy nie było Boga, ani go nigdy nie będzie.
Oto ideał do osiągnięcia, o jakim mówi wedanta. Każdy z nas powinien stać się prorokiem, a wy już nimi jesteście. Wystarczy to sobie uświadomić. Nigdy nie myślcie, że jest dla duszy cokolwiek niemożliwego. Taka myśl jest największą z herezji. Jeżeli istnieje grzech, jedynym grzechem jest powiedzenie, że jesteście słabi i że słabi są wasi bracia.