Maria Konopnicka

Maria KonopnickaPoniższy wiersz znajdował się w zbiorach T. Głodowskiego z podpisem Maria Konopnicka, nie udało mi się go jednak zlokalizować w publikowanej twórczości autorki, za wyjątkiem dodanej na końcu strofy.

 

Reinkarnacja

Ilem ja światów i zachodów miał, czy wiem już sam?

Przez ile bram – i dusz, i ciał

wchodziłem w życie – wieczny przechodzień –

Budząc się co dzień

ze śmierci snu

i tam i tu –

o najranniejszym świcie.

wychodziłem zaś tam znużony

w zachodu mego strony

przez wielkie zorzy wrota,

co cała krwawo-złota wiodła mnie w ciche pola

modrego lnu, na łąki księżycowe,

           motylich skrzydeł rozechwiane bicie,

            gdziem szukał snu.

A do wieczności łona przytuliwszy głowę

            Wypoczywałem z życia i przed życiem.

 

I byłem –

przez siedem – duch – wieczności

tchnięty w puste przestrzenie,

rozgarniający cienie,

stworzenny wiew…

Ja błysk, Ja toń – ciśnięty w gon.

Ja drżenie sfer, Ja planet śpiew,

Ja dech, Ja duch,

chwycony w ruch

Nieskończoności!

 

I byłem –

przez siedem – proch – wieczności

z gwiazd na gwiazdy odrzucany

przez słoneczne kołowroty,

przez miesięczne oceany,

przez stęp światów złoty.

I mniej niż proch, mniej niż źdźbło piasku

bez kształtu, bez barwy blasku

tumanem, pyłem

niesiony byłem

w Nieskończoności!

 

I byłem –

przez siedem – cień – wieczności

mniej jeszcze niż cieniem:

ułudą, omamieniem!

Duch – proch ku sobie pędzą,

chwytają się, chłoną

z żądzą nieugaszoną…

Duch staje się westchnieniem

W prochu – westchnieniem Boga.

A proch jest życia nędzą…

I wspólna jest ich Droga.

Rozterką jestem, grzechem,

zgrzytem, płaczem, śmiechem…

I tak wśród tego boju

w śmiertelnym lecę znoju

pędzony w noc, pędzony w dzień

wśród łkań i drżeń –

w Nieskończoności!

 

Tak przechodź światy, przechodź istnienie

i mów: –

odmieniam życie,

a nie śmierć mnie odmienia.

Śmierci nie ma!


Kto na wieczne wyszedł rozłogi

kogo jasność zórz przenika,

ten nie będzie pytał Drogi

u ziemskiego przewodnika.

 

Dodaj komentarz