Swami Wiwekananda – Radźa-joga
Następny etap znany jest w sanskrycie pod nazwą pratyāhāra. Na czym on polega? Wiecie, jak powstają postrzeżenia. Najpierw są narządy zewnętrzne, dalej organy wewnętrzne, działające w ciele poprzez ośrodki w mózgu, wreszcie umysł. Kiedy ten zespół zwróci się ku przedmiotowi zewnętrznemu – postrzegamy ten przedmiot. Wiemy poza tym, że jest niezwykle trudno skupić umysł i kazać mu przyjmować sygnały od jednego tylko organu; umysł jest niewolnikiem.
Wszędzie na świecie powtarzane są pouczenia: „Bądźcie dobrzy, bądźcie dobrzy!”. Nie ma dziecka, któremu by nie mówiono: ”Nie kradnij, nie kłam”, ale nikt nie powie dziecku, jak ma nie kłamać i nie kraść. Nie zda się na nic takie moralizowanie. Dlaczego ma nie stać się złodziejem? Nie mówimy mu, jak nie kraść, tylko po prostu „nie kradnij”. Dopiero kiedy nauczymy człowieka władania swoim umysłem, pomożemy mu naprawdę.
Każde działanie, wewnętrzne czy zewnętrzne, następuje kiedy umysł uzyska połączenie z pewnymi ośrodkami, nazywanymi organami. Chce czy nie chce, umysł zostaje włączony w działania tych ośrodków; dlatego ludzie popełniają głupstwa i potem czują się nieszczęśliwi; gdyby opanowali dobrze swój umysł i władali nim, nie postępowaliby tak.
Co stałoby się, gdyby umysł był opanowany? Nie włączałby się w działanie ośrodków postrzegania i człowiek byłby panem swych wrażeń i woli.
Dotąd jest to jasne. Ale czy to jest możliwe? Najzupełniej. Dowody tego mamy w naszych czasach. Uzdrawiający przez wiarę uczą swych pacjentów zaprzeczenia istnieniu nieszczęścia, zła, bólu. Ich filozofia omija nieco samą sprawę, ale jest to cząstka jogi, na którą natrafili w taki czy inny sposób. Kiedy zdarzy się, że ktoś z ich pacjentów uwolni się od zła przecząc mu, znaczy to, że w rzeczywistości zastosowali częściowo pratjaharę, w tym znaczeniu, że po ich wpływem umysł danej osoby stał się dość mocny, aby zaprzeczyć świadectwu zmysłów.
W sposób analogiczny hipnotyzerzy za pomocą sugestii wywołują u poddanych ich woli na pewien czas stan, będący rodzajem chorobliwej pratjahary. To, co nazywane jest sugestią hipnotyczną, może działać tylko na umysł słaby. Sugestie będę bezskuteczne, dopóki hipnotyzer nie wprawi umysłu swej ofiary – czy to przez wpatrywanie się w jej oczy, czy w inny sposób – w stan szczególnej bierności.
Otóż zawładnięcie przejściowe ośrodkami pacjenta przez hipnotyzera lub leczącego „duchowo” przez wiarę jest karygodne, ponieważ wiedzie ku nieuniknionemu załamaniu. Ono polega w rzeczywistości nie na władaniu ośrodkami mózgowymi pacjenta przez jego własną siłę woli, lecz na ogłuszeniu na pewien czas jego psychiki silnymi ciosami, zadawanymi przez obcą wolę. Jest to podobne do powstrzymywania koni, które poniosły, nie przez ściąganie wodzy z całej siły, lecz przy obcej pomocy człowieka, któremu powierzamy poskromienie koni waleniem w głowy, aż do utraty przytomności na jakiś czas. Podczas każdego seansu człowiek, poddany takiemu działaniu, traci część swej energii mentalnej i ostatecznie nie nabywa wcale umiejętności władania swym umysłem, lecz przeciwnie – umysłowo staje się niejako masą bezkształtną i bezwolną, aż pacjent może dojść do stanu wymagającego zamknięcia w zakładzie psychicznie chorych.
Każde usiłowanie opanowania psychiki nie własnowolne, nie przez samego zainteresowanego, jest nie tylko katastrofalne, lecz ponadto jest oddalaniem się od zamierzonego celu. Zadaniem każdej duszy jest wolność, władanie sobą; wyzwolenie się spod władzy materii i myśli, opanowanie natury zewnętrznej i wewnętrznej. Nie prowadzą nigdy ku temu wyładowania na nas fal obcej woli – niezależnie od tego, w jaki sposób się to odbywa: czy jako zawładnięcie wprost organami, czy jako zobowiązanie do panowania nad nimi i to w chwili, kiedy osobowość jest w stanie chorobliwym; jest to obciążenie człowieka jednym ogniwem wielkiego obezwładniającego łańcucha, złożonego z myśli i przesądów przeszłości.
Bądźcie przeto czujni i ostrożni, gdy pozwalacie obcym wywierać wpływ na siebie. Strzeżcie się także, abyście – sami nie podejrzewając tego – nie doprowadzili innego człowieka do ruiny. Faktem jest, że pewnym osobom udaje się wyświadczać dobro wielu ludziom przez skierowanie na pewien czas ich dążeń w nowym kierunku; ale zarazem tacy „rządcy dusz” doprowadzają miliony jednostek ludzkich do upadku, ponieważ przez mimowolne sugestie, szerzone dokoła, wywołują u mężczyzn i kobiet stan chorobliwej, hipnotycznej bierności, czyniący z nich w praktyce istoty bez duszy. Ktokolwiek więc wymaga od innych – wszystko jedno od kogo – ślepej wiary, bądź wciąga ludzi w szeregi swych wyznawców przez potężny wpływ swej silniejszej woli, ten czyni zło, chociażby to nie była jego intencja.
Posługujcie się więc własnym rozumem, władajcie sami swym ciałem i swym umysłem, pamiętajcie zawsze, że dopóki nie jesteście chorzy, żadna obca siła nie może działać na was. Unikajcie każdego – chociażby najbardziej dobrotliwego czy złego – kto zażąda od was wierzenia na ślepo.
We wszystkich częściach świata widziano sekty tańczące, miotające się i wyjące; sekty te szerzyły się jak zaraza; członkowie ich śpiewali, tańczyli i prorokowali; jest to również rodzaj hipnotyzmu. Sekty takie wywierają przez pewien czas szczególny wpływ na ludzi wrażliwych, bywało jednak, że doprowadzali do zwyrodnienia całe rasy.
O wiele zdrowsze jest dla jednostek i dla rasy trwanie w błędzie, niż pozorne ucnotliwienie przez taki wpływ z zewnątrz o charakterze patologicznym. Serce się ściska na myśl o tym ogromie zła, które wyrządzają ludzkości owi nieodpowiedzialni fanatycy religijni, żywiący szlachetne zamiary. Oni nie widzą wcale, że psychiki, w których pod działaniem ich muzyki i modłów zachodzi gwałtowny przewrót duchowy, stają się bierne, chore, bezwolne i gotowe poddać się każdej innej sugestii, chociażby szerzyła najgorsze zło. Uszczęśliwieni swą mocą cudowną przekształcania serc ludzkich, otrzymaną – jak sądzą – od istoty nad obłokami, ci ciemni ludzie nie wyobrażają sobie, w swym zaślepieniu, że rzucają posiew upadku, przestępstw, ogłupienia i śmierci. Strzeżcie się każdego, kto was pozbawia wolności! Pamiętajcie, że to jest niebezpieczne; unikajcie tego wszelkimi sposobami.
Kto zdoła łączyć umysł z różnymi ośrodkami i wyłączać go z kontaktu z nimi, ten ma osiągnięcia w pratjaharze. To słowo znaczy zbierać w kierunku, powstrzymywać umysł przed zwracaniem się na zewnątrz, wyswobodzić umysł z niewoli zmysłów. Kiedy będziemy umieli to uczynić, charakter nasz będzie rzeczywiście uformowany; dopiero wtedy postąpimy krok ku wyzwoleniu. Dopóki to nie nastąpi, jesteśmy tylko maszynami.
Jakże trudno stać się władcą własnego umysłu! Mieli rację ci, którzy porównywali go ze zwariowaną małpą.
Onego czasu była małpa, niespokojna z natury, jak cały jej ród. Mało tego – ktoś dał jej wina; po wypiciu małpa stała się ruchliwsza. Potem uciął ją skorpion. Człowiek ucięty przez skorpiona skacze cały dzień; małpa również znalazła się w tym stanie, gorszym dla niej niż kiedykolwiek. Na dobitkę opętał ją demon. Jakimiż słowy można by opisać skoki małpy?
Otóż umysł ludzi jest jak ta małpa. Z natury ruchliwy, bez ustanku upija się pragnieniami, wzmagającymi tę jego ruchliwość. Potem ukłucie skorpiona zazdrości z powodu powodzenia innych ludzi doprowadza go niemal do szału. Wreszcie opętany przez demona pychy nadyma się przekonaniem o własnej wielkości. Jakże trudno jest poskromić taki umysł!
Pierwsze co należy zrobić, to usiąść i pozwolić przez jakiś czas swobodnie przepływać myślom. Umysł wrze nieustannie. Jest jak małpa skacząca na wszystkie strony. Pozwólcie małpie skakać, ile zapragnie; macie tylko czekać i obserwować.
Wiedzieć znaczy móc – mówi przysłowie. I to jest prawda. Dopóki nie wiecie, co czyni umysł, nie możecie nim władać. Popuśćcie mu cugli; być może wyłoni się wiele podłych myśli. Zadziwi was, że możliwe jest zatajenie się w was takich myśli. Przekonacie się jednak, że z dnia na dzień wybryki umysłu stają się coraz mniej gwałtowne i że sam umysł zaczyna się uciszać. W ciągu pierwszych miesięcy umysł kipi wprost mnóstwem myśli, później będzie ich mniej, aż w końcu staniecie się panem swego umysłu. Ale żeby to osiągnąć trzeba cierpliwie ćwiczyć się codziennie.
Kiedy wpuszcza się parę do silnika parowego – ten musi działać; kiedy zjawiają się przed nami przedmioty – musimy je postrzegać. Żeby człowiek przekonał się, że nie jest maszyną, powinien wykazać, że nie podlega żadnemu panowaniu. Takie opanowanie umysłu, że można mu swobodnie przeszkadzać w łączeniu się z poszczególnymi ośrodkami – nazywa się pratjaharą. Jak można to osiągnąć? Jest to praca olbrzymia, nie do wykonania jednego dnia. Osiąga się to po latach zmagań ciągłych i wytrwałych.
Kiedy już praktykujecie pratjaharę przez pewien czas, podejmijcie następne ćwiczenia – dharanę, która polega na skupieniu umysłu na określonych punktach.
Co to znaczy? Wydajcie sobie nakaz odczuwania pewnych części ciała z wyłączeniem reszty. Spróbujcie np. zachować w świadomości odczuwanie z całego ciała tylko jednej ręki. Kiedy citta, zawartość myślowa, jest ściągnięta i ograniczona do pewnego miejsca, jest to dhāraṇa. Ta dharana jest różnych rodzajów i trzeba ją wesprzeć nieco wyobraźnią. Na przykład trzeba skupić uwagę myślenia na jednym punkciku w sercu; jest to bardzo trudne. Łatwiej jest wyobrazić sobie, że jest tam lotos promieniujący światłem iskrzącym, i skupić umysł na tym. Albo myśleć o promieniującym światłem lotosie nad głową. Bądź też skierujcie myśl na różne ośrodki, wymienione, gdy była mowa o kanaliku suszumnie.
Jogin powinien ćwiczyć się codziennie. Powinien starać się żyć samotnie; towarzystwo różnego rodzaju ludzi rozprasza umysł. Nie powinien wiele mówić, bo mowa też rozprasza umysł. Nie powinien nadmiernie pracować, bo nadmiar pracy przytłacza umysł; nie można władać umysłem po całodziennej ciężkiej robocie. Kto przestrzega reguły wskazanej przeze mnie, staje się joginem.
Moc jogi jest tak wielka, że nawet najmniejsza jej cząstka rodzi niezmierne dobro. Joga nie zaszkodzi nikomu, a jest dobroczynna dla wszystkich. Najpierw uśmierza podniecenie nerwowe, ucisza i uspokaja, obdarza ostrzejszym widzeniem rzeczy. Charakter staje się lepszy i zdrowie poprawia się również. Poprawa zdrowia jest jedną z pierwszych oznak, tak samo jak głos. Wady wymowy znikają, zauważa się to jako jeden z pierwszych objawów. Kto ćwiczy wiele, spostrzega jeszcze inne oznaki. Będą to niekiedy dźwięki falujące, jak granie dzwonów w oddali, łączące się w jeden ciągły głos, dochodzący do ucha. To znów ujrzy się płatki światła migające i rosnące. Kiedy to się ukaże, możecie być pewni, że czynicie postępy.
Kto chce być joginem i każdy, kto poważnie traktuje ćwiczenia, powinien najpierw zająć się swym jadłospisem. Ci, którzy chcą poćwiczyć się nieco bez większych zmian w swym życiu codziennym, niechaj jedzą nie nazbyt wiele, a będą mogli jeść wszystko. Ci zaś, którzy chcą czynić szybkie postępy i ćwiczyć się gorliwie, muszą bezwzględnie ściśle zachować specjalny tryb odżywiania. Kiedy organizm wysubtelnia się coraz bardziej, stwierdza się najpierw, że najmniejsza nieregularność wytrąca go z równowagi. Jeden kęs mniej lub więcej wprowadzi zaburzenia w całym ciele, które nie jest jeszcze całkowicie opanowane. Na początku koncentracji byle szmer, np. spadającej szpilki, słyszy się jak grzmot przenikający przez czaszkę. W miarę wysubtelniania się organów ciała nasilają się wrażenia zmysłowe. Są to etapy przejściowe. Każdy, kto wytrwa, osiągnie cel.
Zaniechajcie, zrzeknijcie się wszelkiej argumentacji, dyskusji i innych czczych rozrywek. Czyż gadulstwo intelektualne prowadzi do czegokolwiek, poza zamętem w umyśle i niepewności?
Są to sfery subtelniejsze; ku nim zmierzamy i mamy je osiągnąć. Ale nie wejdziemy tam po stopniach słów i dyskusji. Wyrzeknijcie się zupełnie zbędnych rozmów. Czytajcie tylko książki tych, którzy osiągnęli urzeczywistnienie.
Bądźcie jako perłowiec z legendy indyjskiej.
Stara baśń indyjska mówi, że kiedy deszcz pada o wschodzie gwiazdy svātī nad widnokręgiem i kropla tego deszczu padnie we wnętrze muszli perłowca, staje się ona perłą. Małże-perłowce wiedzą o tym i wypływają, kiedy swati zajaśnieje. Te, którym uda się pochwycić kroplę prześwietlonego deszczu, zamykają swe muszle i opadają na dno morza, aby tam cierpliwie wytwarzać z niej perłę.
Bądźcie jako perłowce. Najpierw słuchajcie, potem zrozumcie, następnie – unikając rozproszenia się, zamknijcie swój umysł przed atakami bodźców zewnętrznych i zajmijcie się rozwijaniem i odkrywaniem prawdy, która jest w was. Marnotrawi swą energię każdy, kto przyjmuje pewną ideę dlatego, że jest nowa, a potem porzuca ją, aby zająć się inną, jeszcze nowszą.
Wyznaczcie sobie zadanie i spełniajcie, dojdźcie aż do końca ścieżki nie porzucając jej. Światłość ujrzy tylko ten, kogo opęta jedna idea. Zbaczający na prawo czy lewo, nie dojdą nigdy do niczego. Mogą tylko rozdrażniać swe nerwy przez chwilę, ale to wszystko. Pozostaną niewolnikami w rękach natury i nie wydostaną się nigdy poza zmysły.
Kto chce naprawdę stać się joginem, powinien raz na zawsze zaniechać takiego dziobania na prawo i na lewo, tu i tam. Posiądźcie jedną ideę! Niechaj będzie treścią waszego życia, niechaj wypełni wasze myśli i marzenia, niechaj przeniknie wasz mózg, wasze mięśnie, nerwy i wszystkie części ciała. Omijajcie wszystkie inne idee. W ten sposób dochodzi się do osiągnięć, tak wzrastają olbrzymi uduchowienia. Inni są młynkami mielącymi słowa.
Jeżeli chcemy naprawdę dojść do stanu błogosławieństwa i sprowadzić je na bliźnich, musimy przeniknąć głębiej. Pierwszym warunkiem jest niezamącanie umysłu, nieobcowanie z ludźmi, których poglądy mogą nas wzburzyć. Wiecie, że niektóre osoby, miejsca, potrawy są dla was odrażające; unikajcie ich.
Kto pragnie osiągnąć cel najwyższy, powinien w ogóle unikać wszelkiego towarzystwa – dobrego czy złego. Ćwiczcie się intensywnie. Czy będziecie żyli, czy zemrzecie, to nie ma znaczenia. Powinniście zanurzyć się w pracę bez dbania o korzyści. Jeżeli jesteście dość odważni, możecie w ciągu sześciu miesięcy stać się dobrym joginem. Jednakże tacy, którzy ćwiczą się tylko trochę i traktują wszystko połowicznie, nie postąpią wcale naprzód. Na nic się nie zda słuchanie serii wykładów, jeżeli nie czyni się więcej nic ponadto.
Pełni ociężałości tamasu, ciemni i bezwładni, których umysł nie chwyta nigdy jakiejś idei, poszukujący zawsze rozrywek – dla takich religia i filozofia pozostaje tylko sensacją. Tacy ludzie nie wytrwają. Oni słuchają wykładów, zachwycają się nimi, a potem, po powrocie do domu, zapominają o wszystkim zupełnie. Do osiągnięć potrzebna jest wytrwałość równa, moc i wola niezmienne.
„Wypiję cały ocean – mówi dusza wytrwała – i na mój rozkaz góry się poruszą”.
Miejcie taki zapał, taką wolę, pracujcie ze wszystkich sił, a dojdziecie do celu.